Martyngał w czystej swojej postaci, wręcz ze swojej definicji prowadzi nieuchronnie do klęski, chyba, że mamy nieskończone zasoby środków. Oczywiście, jest to niemożliwe, choć doświadczenia niektórych maklerów w dużych bankach pokazują, że można się do tego zbliżyć

Przy rzucie monetą za każdym razem mamy 50% szans, niezależnie ile serii orzełków, czy reszek dotąd wypadło. To powoduje, że seria może mieć praktycznie nieskończoną długość.
Prawdopodobieństwo wystąpienia serii wyłącznie jednej strony monety dla n rzutów wygląda następująco
P=0,5^n
więc dla np. 7 rzutów to tylko ok. 0,781% - nie za dużo, pewnie każdy byłby w stanie zaryzykować niewspółmiernie dużo, mając tak wydawało by się mały wskaźnik ryzyka.
Ok ,czyli mamy ok. 99,219% procenta szansy na sukces. Wow ! Załóżmy teraz, że to jedna seria transakcyjna - czyli jak nam się uda do 7 razy pod rząd wejść w zysk to coś zarabiamy, jak nie to wtopa - zerujemy konto. Grając takim systemem 100 razy prawdopodobieństwo przeżycia to ok. 45,64%
Teraz już chyba jasne, czy martyngał jest dobrą metodą....
Ale...
Nasze założenia dotyczą wyłącznie losowych danych. Jeśli mamy metodę, jakiś system, strategię, która daje nam nie 50%, a np. 75% prawdopodobieństwo sukcesu, wszystko się może zmienić. Możemy też szacować maksymalną ilość błędnych jej sygnałów pod rząd - np. MT4 przy każdej symulacji podaje nam maksymalną oraz średnią ilość stratnych pozycji pod rząd. To daje nam pewną przewagę i możliwość dokładnego określenia szacowanego ryzyka takiej strategii.
I kolejna sprawa. Martyngały są z reguły dość dochodowe dopóki nie wyczyszczą nas do zera. Przy dobrze dobranych parametrach ryzyko i zysk - można po prostu wypłacać na bieżąco wszystkie zyski lub ustalać maksymalną możliwą wielkość straty. Można też dzielić pieniądze na kilka części, tak by rozłożyć maksymalnie ryzyko SO, maksymalizując możliwe zyski.
Podsumowując, unikać martyngałów chyba, że jesteśmy całkowicie świadomi tego co robimy albo mamy żyłkę hazardzisty i parę złotych do przewalenia
