Po pierwsze nie mam ostatnich 10 lat. Wszystko co mam to z Dukascopy od kwietnia 2007.
Chętnie bym dorwał wcześniejsze dane..
Po drugie niestety trzeba go dostrajać - zobacz jak zmieniała się... zmienność rynku na przestrzeni zaledwie kilku ostatnich lat. Dzisiaj 800 pip w jeden dzień nie zdarza się nawet w "czarne" dni. A w 2008? Ponad 2300 pip w dwa-trzy dni? Teraz zaledwie z 800...
Fakt, że 2008/2009 to były nazwyczajne czasy, ale nadzwyczaje czasy zawsze mogą się przydarzyć więc trzeba mieć to na uwadze.
Tyle że ja nie mogę ciągle zakładać najgorszego gdy jest pogoda. Trzeba mieć to na uwadze, ale dopasowywać się do bieżącego rynku.
Na razie nie mam mechanizmu na tyle elastycznego, żeby automatycznie dostosowywał się w tak szerokim zakresie żeby przeleciał 2008-2011 w miarę rozsądnie. Owszem, mogę go ustawić bardzo, bardzo konserwatywnie - wyniki znakomite: 85% trafień, PF ponad 6, DD 5%... ale zysk... coś ponad $600 z $10000 w 4.5 roku ;-)
Myślałem nad jakąś oddzielną aplikacją robiącą tylko rozkład statystyczny ale... poszedłem na łatwiznę: optymalizacja co jakiś czas.
Możesz to nazwać curve fitting ;-)
Mnie chodzi o złapanie jakiegoś najgorszego momentu i wypracowanie parametrów które pozwolą go bezpiecznie przejść i następnie sprawdzenie tego w szerszym zakresie. Zarówno na dłuższym odcinku jak i wyrywkowo np. co miesiąć aby uniknąć syndromu szczęśliwego startu ;-)
Właściwie to mam zamiar opracować kilka zestawów na lepsze i gorsze czasy.. i sprawdzać co tydzień czy dalej to pasuje.
Oczywiście wolałbym coś lepszego. Ale mogę z tym żyć. No i na bieżąco obserwować niebo i horyzont... Jak choćby ten wykres zmienności który sobie zrobiłem...
Ja temu automatowi za nic nie ufam i kontroluję go na bieżąco. Staram się nie wtrącać, bo wiele razy tylko narozrabiałem, ale muszę mieć na niego oko. Czasem zdarzy się coś czego żaden automat nie złapie, a czasami broker wiwinie jakiś numer jak np. serwer offline przez jakiś czas... a potem na takiej przerwie wykładają się wszystkie algorytmy ślepo zakładające ciągłość danych... A czasami można mu zwyczajnie nieco pomóc: coś strącić, coś dodać... bo ja wiem to, czego on nie wie i nigdy się nie dowie, a on robi coś znacznie lepiej i szybciej niż ja to potrafię. Coś jak młotek elektryczny

Tyle, że czasmi ta drobna pomoc... dlatego staram się za bardzo nie wtrącać...
Jakże często ludzie mają już gotową opinię zanim zdążą pojąć istotę rzeczy.
A gdy już ta istota w pełni do nich dotrze, jakże często muszą zmagać się z konsekwencjami swojej opinii ;-)