No tak, jak Grześ coś napisze, to jest co poczytać

Również wpatrywałem się w zapisy na telegazecie, oczekując czasem z wielką niecierpliwością na notowania interesujących mnie walorów.
Przez tych kilka lat nauczyłem się, że strata jest integralną częścią handlu i nic się na to nie poradzi. Nie ma systemów i strategii w 100% zyskownych. Wiem, że aby zarobić 35%, gdzieś po drodze będzie trzeba w sumie z 10% stracić.
Nie będę przekonywał, że praktyka na rynkach nauczyła mnie patrzeć na nie z dystansem, bo jestem jednym z tych szczęśliwców, którzy podchodzą do wszystkiego z rezerwą głównie ze względu na wykonywany zawód. Ryzyko finansowe to pikuś w porównaniu z tym zawodowym, jednak mam wrażenie, że płacę coraz wyższą cenę za tę "odporność" i spokój umysłu podczas zmagań z rynkiem. Zmiany w psychice, spowodowane udzielaniem się na polu zawodowym, są dramatyczne...
Dziś wiem, że nie jestem w stanie ogarnąć wszystkiego. Patrząc na kurs danej pary walutowej, jestem w stanie podać kilka całkowicie sprzecznych powodów, dla których kurs spada lub rośnie. Dlaczego? Bo z pewnością nie mam pełnej wiedzy o rynku. I z pewnością nigdy nie będę jej miał.
Dlatego kluczem do sukcesu jest prostota. Idealny system to taki, który pozbawiony jest wykresów i analiz. Herezja? Ach, być może. Dziś już wiem, że coś takiego może sprawnie funkcjonować, jednak ciągle mam zbyt mało danych, by autorytatywnie stwierdzić z jakim skutkiem. Wystarczy właściwie dobrany współczynnik R, odpowiednio wpasowany w statystyczny zakres ruchu. I już. I będą zyski. 1000% z pewnością nie zarobi (choć na początku się na to zanosiło, ale był to zwykły błąd statystyczny). 50%-100% rocznie to satysfakcjonujący wynik, niezależnie od stosowanego systemu, o ile nie muszę siedzieć przed kompem więcej niż pół godziny, by ogarnąć kilka rynków.
Nauczyłem się, że dobrze jest mieć przyzwoite źródło dochodu poza rynkami finansowymi. Jeśli mam zaplecze finansowe i jakieś (choćby skromne) dochody, pozwalające przetrwać mojej rodzinie, spekulacja może być całkowicie bezstresowa, o ile gram pieniędzmi, na utratę których faktycznie mogę sobie pozwolić. Wtedy sukcesy pamięta się długo, a o porażkach szybko się zapomina.
Nauczyłem się nie słuchać analityków. Z analiz (nie moich) wynika, że analityk, to taki trader, który zwykle nie potrafi zarabiać, a bywa, że małpka dokonująca inwestycji na chybił-trafił jest skuteczniejsza niż cały sztab takich analityków. Podobnie jest z tymi, którzy sprzedają za kilkaset dolców "cudowne systemy zarabiające miliony". Że też ktoś jeszcze się na to łapie...
Nauczyłem się, że w momencie wejścia w pozycję, muszę dokładnie wiedzieć w jakim momencie i w jaki sposób z niej wyjdę. Jeśli ktoś najpierw składa zlecenie, a dopiero później zastanawia się gdzie ma ustawić SL i TP, to ma wszelkie predyspozycje, by stać się sponsorem innych graczy.
Nauczyłem się, że nie da się przewidzieć wszystkiego. Określanie trendu nie tylko na kilka miesięcy w przód, ale nawet na kilka dni jest trudne. Ale gdy ktoś twierdzi, że ma pewniaka i z całą pewnością kurs przez taki i taki czas będzie podążał w takim i takim kierunku, to stwierdzam, że mam do czynienia albo z prekognitą, albo ze stąpającym w chmurach fantastą, który nie słyszał o Czarnobylu, Fukushimie, WTC, trzęsieniach ziemi, powodziach, huraganach i nie zdaje sobie sprawy z tego, że kolejny kataklizm może nadejść już za 30 sekund... Dlatego staram się nie zastanawiać gdzie będzie cena za ileś tam godzin czy dni. Nie próbuję przewidzieć przyszłości. Po prostu reaguję na to co w tej chwili dzieje się na rynku, pamiętając co w podobnej sytuacji działo się wcześniej. Trzymanie się poza rynkiem to też zajęcie pozycji. Pozycji wyczekiwania.
Nauczyłem się, że nawet wielkie autorytety popełniają błędy inwestycyjne. Jak przy tym wygląda utopienie przeze mnie kilku tysięcy, podczas gdy oni są kilkaset milionów w plecy? Oczywiście autorytetów trzeba słuchać. Lecz od nich trzeba się uczyć
jak działać na rynku, a nie kopiować ich wejścia w danym momencie. Można powielać ich filozofię handlu, ale od małpowania ich konkretnych ruchów trzeba się trzymać z daleka, szczególnie, jeśli coś podpowiada, że tym razem mogli popełnić błąd...
Nauczyłem się, że każdy z nas jest inny. Dlatego najlepsze wyniki osiągają ci, którzy sami projektują systemy dla siebie. To, co Ty stworzysz i co będzie dobre dla Ciebie, może w moim przypadku generować głównie straty. I nic się na to nie poradzi. Jeśli już opracujesz coś mniej lub bardziej oryginalnego, co rzeczywiście dobrze funkcjonuje, trzymaj się tego i nie słuchaj innych, jeśli wiesz, że masz rację.
Nauczyłem się, że pieniądze to nie wszytko. Zarabiam je po to, by żyło mi się lepiej, by czuć się (i obiektywnie być) wolnym, by móc robić to, na co mam ochotę. Tylko wtedy ich posiadanie ma sens. Jeśli miałbym spędzać po piętnaście godzin dziennie przed komputerem, mając gwarancję tego, że po dwudziestu latach zostanę multimiliarderem, nie zastanawiałbym się nad tym ani chwili i odpuściłbym sobie ten temat. Szkoda byłoby najlepszego okresu w życiu na takie bzdury jak zarabianie pieniędzy, które nie są mi potrzebne. No tak, powiecie, ale zawsze mógłbym z tym zrobić jakiś charytatyw. Tak, ale nie kosztem swojej rodziny. Posiadanie dużej kasy rzeczywiście nie daje satysfakcji. Satysfakcję daje dopiero... życie pełnią życia

Nie musisz zwalczać swych emocji. Po prostu nie działaj pod ich wpływem...