Za kilka miesięcy być może się okaże, że miałem eski NASDAQ na wierzchołku bańki spekulacyjnej i trzeba było czekać, aż broker sam zamknie po roku
Powiem, że nie tak łatwo będzie o tym zapomnieć

Tym bardziej, że polowanie trwało przez ponad rok...
Kolejna forexowa lekcja:
Szkoda czasu na polowanie na grubą zwierzynę, szczególnie dla takiego pojedynczego leszcza jak ja, płynącego z ławicą. Wieloryb otworzy paszczę i nawet nie zauważy, że mnie zeżarł.
Wysra mnie pewnie z równą łatwością .
Wychodzi na to, że to walka Dawida z Goliatem. Zwycięstwo jest możliwe, ale potrzeba niemałej przebiegłości.
To pewnie trochę jak podbieranie drobniaków z portfela starego. Dopóki będę się zadowalał 50gr, 1zł, 2zł - wszystko będzie git. No dobra - raz na jakiś czas 2 dychy można wyciągnąć, no ale 5 dych tylko wtedy, gdy stary leży nawalony i równie dobrze mógłby przyjąć, że zgubił portfel.
No ale jeśli będę na tyle beszczelny, że zacznę podbierać 2 stówy każdego dnia, to skończy się na wp******u i szlabanie do wakacji. Zero rozrywki, tylko książki, w wolnej chwili robota jako parobek u ojca w firmie.
Dobra lekcja. Taka przemiana następuje w karierze tradera po 1.5 roku.
Na dobrą sprawę, nawet jeśli fartem początkującego bym zajął longa na US100 po 7000 i jakimś cudem zrealizował 4000% zysku po roku, to wysiłek marny, no chyba że przestałbym tradować.
No ale nie przestałbym, tylko uwierzył, że to łatwa maszynka do robienia kasy i byłem frajerem, przez tyle lat chodząc do roboty.
Z miliona złotych zostałoby najpier 500k, później 250k, 125k, 62k, 31k, 15k itd.
Zresztą przykładów mamy sporo, już niejeden uwierzył, że jest geniuszem tradingu. A okazało się, że po prostu wszedł w trend all in, a w zupełnie innych warunkach rynkowych jego filozofia tradingu nie zadziałała. Wczoraj miał 100 baniek na koncie, a dziś jest doradcą inwestycyjnym w korpo i wk***** się, że codziennie ma na 9 do roboty. Bo niejeden nie podniósł się po porażce.
Oczywiście takie okazje też trzeba umieć wyłapać. Są i tacy longtermowcy, ale do tego trzeba doświadczenia i umiejetności, jakich początkujący nie ma.
Tak więc, po 1.5 roku mogłem już mieć bańkę, ale i tak oszczędziłem czasu na nauce i na późniejszych przykrych doświadczeniach.
Mogę być tylko wdzięczny rynkom, że nie dały mi zbyt łatwej kasy, tylko srogą lekcję życia.
Bo upadek z większej wysokości mógłby być bolesny.
Zresztą, może się okazać, że i tak jest nieunikniony i jest kolejnym etapem po zarobieniu grubego siana na rynkach.
Cóż, już dzisiaj trzeba się nauczyć rozsądku i cierpliwości. Bez tego wszystkie wysiłki są daremne...
Teraz wystarczy wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenie, by przekuć porażki w sukces.
No ale cóż, raczej nie wchodząc All In na pałę, tylko ciułając przez wiele lat od 0.01 lota.
Czasem tylko nieco nadrabiając, w dni kiedy rynek sam wypnie gołą d*** w moim kierunku.
Edit: Oczywiście wcale to jeszcze nie musi być koniec hossy: rok temu mieliśmy już o wiele większą zwałę i się wybronili