Czyli reasumując:
- mamy ECB który mówi, że niskie stopy, a może i niższe pozostaną przez dłuższy czas (kalka z Fed)
- mamy Bernanke który mówi, że "bardzo luźna polityka pieniężna jest odpowiednia w przewidywalnej przyszłości", że inflacja jest za niska, a bezrobocie za wysokie co rozmija się z mandatem Fed, a gdyby jeszcze miało się pogorszyć, Fed będzie odpowiednio reagował.
Kto wygrywa? Tzn. kto jest bardziej gołębi?
W/g mnie ECB ale liczy się efekt zaskoczenia i tutaj wygrywa Bernanke. Spekuła nastawiała się na początek zwijania QE już we Wrześniu. FOMC minutes pomieszał im trochę ale doszli do wniosku, że w końcu i tak zwijanie rozpocznie się w tym roku więc nie nie jest źle.
Tymczasem Bernanke postanowił trochę ostudzić zapały - przez dwa miesiące tłumaczył im żeby nie byli tacy hop do przodu, a oni nic. FOMC dyskutował o tym, że rynki reagują przesadnie na komunikaty mimo wszelkich ich wysiłków co robi zamieszanie.
Przemówił więc do nich znacznie prościej: "dużo za wcześnie barany" - i tym właśnie zaskoczył. tzn. nie tym, że za wcześnie, ale tak jasnym postawieniem sprawy z jednoczesnym przedstawieniem horyzontu czasowego w postaci tej "przewidywalnej przyszłości". A to już nie jest miesiąc czy trzy.
No to jak za wcześnie to trzeba wyskakiwać z dolara kupowanego pod zwijanie tuż za rogiem.
A jak już spekuła powyskakuje z tych długich pozycji dolarowych (long covering) to wracamy do nudnych tematów różnic pomiędzy gospodarkami dwóch kontynentów. EDIT: tak długo jak Taper ON/OFF jest na odstawce. No i wakacje
EDIT: a skoro mowa o tych różnicach: gdzie jest teraz Edek? Dokładnie w środku wieloletniej równowagi: 1.3 z kawałkiem. Od końca Lutego krąży tak sobie +- 350 pip.
Jakże często ludzie mają już gotową opinię zanim zdążą pojąć istotę rzeczy.
A gdy już ta istota w pełni do nich dotrze, jakże często muszą zmagać się z konsekwencjami swojej opinii ;-)