_Kerad_ pisze:jen-yy pisze:_Kerad_ pisze:
nie teoria a ekonomia
obniżka stóp powoduje spadek oszczędności gospodarstw domowych (myślisz ze będą trzymać w skarpetach) "idą na zakupy"
a jak działa wzrost konsumpcji?
obniżka stóp nie powoduje spadku oszczędności, tylko zysku z oszczędności. To powoduje niechęć do oszczędności i wypycha kasę na rynek.
Problemem jest że szara masa ludzka ma mało oszczędności albo wcale, więc nie ma co wypływać na rynek.
Dodruk nie trafia w postaci kredytu do szarej masy bo go na niego nie stać, brak zdolności kredytowej.
Ta kasa zostaje w bankach i instytucjach finansowych. I oni plus zamożniejsi nie inwestują ich w realną gospodarkę, bo stopa zwrotu byle jaka i do tego ryzyko coraz wyższe.
A w co inwestują? w giełdę i derywaty - tzn instrumenty pochodne.
Skoro nie potrafisz czytać ze zrozumieniem to zapytam tak
czy niechęć do oszczędzania czasami nie powoduje spadek oszczędności z gospodarstw? (chyba do tego samego dojdziemy a napisałem tak bo każdy może sobie dośpiewać dalej)
a co do teorii ze ta kasa zostaje w bankach to bijesz nawet "Balcerowicza na głowę" i zostawię to bez komentarza
a dyskusja dotyczyła obniżki stóp procentowych (chyba zatraciłeś wątek pisząc o dodruku albo pomieszałeś pojęcia)
mógłbyś to napisać po polsku a nie po polskiemu?
Chciałem Ci tylko napisać, że obniżka stóp nie spowoduje spadku oszczędności, bo tych oszczędności nie ma. Przecież np w Polsce ponad połowa ludności nie ma żadnych oszczędności, oni wydają wszystko co zarobią więc stopy im lotto.
A zamożniejsi inwestują nie oszczędzają - przynajmniej próbują.
A w czym to ja biję Balcerka na głowę. Poczytaj sobie że jest nadpłynność w bankach, że kto może delewaruje się. Sam spłaciłem wszystkie kredyty i za diabła nie zainwestuje w coś nowego. I uwierz nie jestem w tym odosobniony. A skrzynkę mailową zalaną mam ofertami kredytów, nie ma dnia żeby jakiś bankowy naganiacz nie zadzwonił.
Jak myślisz że mi dowalisz bo porównasz z Balcerowiczem to się mylisz. Cenie tamten czas, początek lat 90-tych. Wtedy zakładałem rodzinę i swój biznes. Nie czekałem aż ktoś mi coś da, sam pracowałem i sam budowałem swój dom. Nikt nas nie musiał wspomagać. Żeby założyć rodzinę i mieć dzieci nie musiała zachęcać władza becikowym, kasą na drugie i kolejne dziecko, dodatkami, rodziną na swoim i innymi bzdetami pochodzącymi z okradania innych rodaków (vide słowa Korwina z debaty - jak rząd chce ci dać 500 zł to musi ci zabrać 700). Dzisiejsze pokolenie (nie wszyscy, ale większość) zanim coś zrobi musi być zachęcone, musi mieć "godne" zarobki, mieszkanie, perspektywy itp. Paranoja. Spytaj rodziców czy dziadków, czy oni na takie rzeczy się oglądali. Gdyby to robili nie byłoby Cię na świecie. To dlatego mamy takie durne kampanie wyborcze opierające się na obietnicach bez pokrycia. To dlatego Korwin nigdy nie wygra, bo on nie obiecuje że będzie dawał.
"Myśl przez 364 dni w roku, a jeden dzień pracuj, będziesz miał więcej kasy niż ten, który pracuje przez 364 dni a jeden dzień myśli"