Pracując lata temu w pewnej amerykańskiej korporacji miałem przyjemność doświadczyć głębokiej mądrości pewnego austryjaka, który będąc szefem mojego szefa (notabene prezesa na Polskę) zwykł wypowiadać tę sentencję ilekroć zbierało mu się na pogadankę, jak to łatwo się robi biznes w krajach zachodu i dlaczego ich osiągnięcia powinniśmy traktować jako wytyczną w naszej codziennej pracy z klientami. Z całego bełkotu, który z lubością z siebie wycedzał zapamiętałem tylko jedno zdanie.
Failure is not an option.
Zawsze, gdy próbowaliśmy mu wytłumaczyć, że Polska nie jest Wielką Brytanią, Niemcami czy Francją, że plan sprzedażowy po prostu musi być realnie dopasowany do potencjału naszego kraju, że u nas pieniądze może i są liczone w milionach, ale złotych, nie euro czy funtach, on miał dla nas zawsze tylko jedno pokrzepienie.
Failure is not an option.
Najśmieszniejsze jest to, że gdy myślę o tych słowach dzisiaj, szczególnie w kontekście zmagań na Forexie, to każdemu, kto chciałby podnieść rękawicę i wygrać w tym trudnym środowisku, mogę rzec tylko jedno…
Failure is not an option.

Dobrze, że mojemu starszemu dziecku nie sączę tego do ucha....
Zdecydowałem o założeniu dziennika, bo chyba nadszedł czas, by zapuścić tu korzenie i pokazać swoje widzenie świata. Nie wiem czym to się skończy. Może wyrwaniem trzonowca wraz z korzeniami, a może doczekam się wreszcie zębów mądrości. Zobaczymy!
TRADING
Miałem taki okres na forexie, że nie wiedziałem dokąd w sumie chciałbym dojść. Miałem życzenie zarabiać więcej, i więcej, i jeszcze trochę ponad miarę, ale przychodziły dni, gdy traciłem mnóstwo z zarobionych pieniędzy. Bolało, bo często było to zasługą dużego stresu w pracy, którą obecnie nie jestem zachwycony, i która dostarcza mi czasem gigantycznej frustracji. Zacząłem się zastanawiać, czy gdybym podszedł do tematu forex trochę inaczej i postawił sobie sztywne cele dzienne lub tygodniowe, ale takie realne w wersji minimum, to czy byłbym w stanie je osiągnąć i co ewentualnie stałoby temu na przeszkodzie. Okazało się, że tak, jestem w stanie i pomógł mi w tym taki prosty Excel „pamiętnik”, w którym wpisywałem sobie to, co robiłem każdego dnia, tygodnia. Robiłem krótkie notatki czy było dobrze, czy źle, czy pozwoliłem sobie na jakieś odstępstwo od przyjętych reguł, czy też trzymałem swoje zapędy w ryzach. Po wielu tygodniach oczom moim ukazał się bardzo ciekawy widok. Z pięćdziesięciu dni prowadzenia pamiętnika tylko pięć było stratnych, a handlowałem dzień w dzień, bez przerwy. Razem kilkaset transakcji. Robiłem wszystko zgodnie z założonymi celami, przyjętą na dany tydzień wielkością pozycji i dbałem o to, by nie stracić tej cennej równowagi pomiędzy osobistymi ambicjami, a umiarkowanymi zyskami. Jest tylko jeden kruczek. Tych pięć dni to właśnie te dni, w których z braku czasu, nadmiernego optymizmu, nadmiernego pośpiechu i z powodu nerwów w pracy straciłem cały z trudem wypracowany zysk. Jaka z tego nauka, niech sam każdy sobie dopowie. Ja lekcję odrobiłem i tego scenariusza już nie powtórzę. Wklejam tego Excela w okrojonej wersji z fikcyjnymi danymi. Jeśli komuś początkującemu się przyda to powodzenia. Powiem jedno: warto to mieć, choćby z czystej chęci posiadania później dobrego materiału do własnych przemyśleń i analiz. A jest z czasem co analizować, oj jest. Ten Excel był dla mnie jeszcze z jednego powodu cenny. Pokazał mi brutalnie co mogę mieć, a czego mieć nie mogę w określonym czasie. To znaczy mógłbym mieć, ale wówczas ryzyko wzrosłoby do nieakceptowalnych rozmiarów (wielkość pozycji).
Wracając do meritum sprawy….
Każdy ma swoje, choćby zgrubne, założenia. Ja na dzień dzisiejszy nie potrafię określić, czy bardziej pasuje mi skalping, czy też pełniejsza gra intraday’owa. Uskuteczniam i jedno, i drugie, wedle rozwoju wydarzeń. Pewne jest jednak, że nie mam niestety czasu na grę wychodzącą poza ramy jednego dnia. Ma na to wpływ wiele czynników, z czego praca z dynamicznymi zdarzeniami w tle jest jedną z ważniejszych przeszkód. Chaos z dziećmi w domu też nie pomaga

Nie używam żadnych wskaźników, średnich i innych tego typu historycznych widoków, które nijak się mają do transmisji „LIVE” i są tylko czarami, na które rynek jest zwyczajnie odporny. Zatem czyste PA. Szukam wsparć i oporów, stref SD, wymownych formacji świecowych oraz regularnie stosowanych przez rynek zagrywek typu przebicie LT, cofka i ruch zgody z przebiciem.
A konkretnie to czego szukam? Tego….

i tego...

i jeszcze tego....

Założenia są proste
SL 6-8 pipsów
TP ile się da, czyli wziąć tyle, żeby suma sumarum wyszło na plus.
Wielkość pozycji zmienna 0,2-2 lot.
Konto w Dukascopy.
Pary walutowe to EUR/USD , EUR/JPY , EUR/GBP, GBP/USD , GBP/JPY, USD/JPY i uwaga…. EUR/NZD. To ostatnie jakoś tak przylepiłem do siebie i w sumie to chyba nieźle czuję. Lubię tę parę, ale nie wiem czy z wzajemnością

Nie wiem czy uda mi się prowadzić ten dziennik regularnie. Bardzo bym chciał. Postaram się jednak, żeby to, co wkleję było czytelne i wartościowe. Nie w wymiarze finansowym, ale edukacyjnym. Popełniam wiele błędów i wiem, które z rzeczy wymagają ode mnie wzmożonej pracy. Prowadzenie pozycji i przedwczesne ich zamykanie to największa z bolączek. Trzeba to z czasem zmienić.
See ya!
Krzysiek
P.S. Acha, no i Wesołych Świąt!