Tak a'propos prorokowania - wiecie, oprócz tego co napisał każdy możliwy komentator, dziennikarz i jego pies, po prostu napisałem to co napisałem i tam pokazała mi się cała prosta logika tego wydarzenia:
Czasami trzeba sobie coś napisać albo powiedzieć na głos aby dotarło... jeszcze lepiej spróbować kogoś przekonać aby... przekonać się czy naprawdę coś za tym stoiNo to Draghi sobie przechlapał na wszystkie strony...
Jak "zawiedzie" to rentowność długu skoczy w górę, Euro w dół i wszyscy będą go o to obwiniać.
Jak "nie zawiedzie" to Niemcy chcą mu wyrwać flaki...
Po jaką cholerę było nakręcać takie oczekiwania?
Przecież nawet gdyby chciał to nie może wyskoczyć przed orkiestrę...

Wszystko jedno czy to był sam Draghi czy chór pismaków przekręcający jego słowa w zeszłym tygodniu, poprzeczka była ustawiona za wysoko aby ECB mógł w jakikolwiek sposób ją przeskoczyć - niezależnie od intencji, zwyczajnie prawo mu na to nie pozwala. Co oznaczało tylko jedno - rynek to sprzeda.
A dodatkowymi bonusami były:
- akcja w górę przed konferencją - nakręcanie banieczki do sprzedania,
- Draghi nie tylko "zawiódł" ale również wyraźnie powiedział, że gadanie o licencji bankowej dla ESM to nie jego rola. A co o tym myślą ci od których to zależy to już wiemy z chórów oburzonych Niemców i Holendrów. To jak dolać benzyny do ognia bo przecież ta nieszczęsna licencja miała być tym czarnym koniem...
Ale teraz mam podpowiedź od pewnego starego elfa i to mi gra z tym co powiedziałem kupowaniu (moje tłumaczenie, przepraszam za stylistykę), moje komentarze w nawiasach:
Ryzykiem które może zatrzymać sprzedaż spowodowaną przez ECB jest raport o zatrudnieniu (NFP w piątek) ponieważ ten raport może wypaść źle, spowodować risk-on (przewrotność logiki QE

Normalnie wkleiłbym oryginalny tekst angielski, ale ponieważ to jest fragment bardzo specyficznego płatnego serwisu, nie mogę się narażać na… no wiecie co ;-)
Ale o tym ciii bo skasuję ten post
