
Jednego, czego nie mogę zrozumieć u początkujących traderów i średnio zaawansowanych, to awersja do inwestowania w naukę i doświadczenie. Wielu wychodzi z założenia, że skoro pograli na demie, to są już doświadczeni. Potem wtapiają połowę kapitału na naukę (a nierzadko całość) i dochodzą do rzeczy, których nauczyliby się inwestując kilkaset złotych. Zanim zacząłem przygodę z rachunkiem real zainwestowałem kasę w naukę. Dzięki temu nie mam na koncie wyzerowanego rachunku i wiem, że dzięki tej inwestycji zaoszczędziłem kilka tysięcy. Nie wiem jak Ty to robisz, bo ja mimo, że spędzam większość dnia przed komputerem ledwie znajduję czas na wrzucanie postów w dzienniku i analizę, a Ty jeszcze dodatkowo prowadzisz stronę.
Skoro w tym wątku pojawiały się teksty poddające w wątpliwość zasadność płacenia za naukę, to powiem wam, że nauka na własnych błędach będzie znacznie droższa. Oczywiście nie każdy system jest dla każdego. Zainwestowałem kiedyś w PA Phila Newtona i stwierdziłem, że przy metodzie Newtona jest kiepski RR, z reguły zamykałem pozycję na 1:1 lub 2:1, a moim celem było co najmniej 3:1, ale jeśli nie przerobi się tego doświadczalnie, to skąd ma ktoś wiedzieć czego szukać? Będzie kupował sygnały, które absolutnie nic nie dają, bo nawet po wielu tygodniach nie będzie miał pojęcia co je generuje, a tym samym jak zarabiać, albo miotał się pomiędzy wszystkimi dostępnymi wskaźnikami i systemami.
Podsumowując: jeśli kogoś stać na samochód, to musi go być również stać na paliwo i ubezpieczenie do niego. Analogicznie, jeśli kogoś stać na konto na forexie, to nie może go nie stać na naukę. Proste.
Sorry za mały offtop, ale niektórzy niczym dziecko chcą mieć ciastko i zjeść ciastko
