Miało być krótko, a znów wyszło długo
Ktoś złośliwy dzisiaj wspomniał, że Łotwa, Litwa i Estonia powinny być obecnie na kolanach jak Argentyna w 2001 roku... chodziło o to, że po tym jak ostro oberwały w 2008/2009 zamiast wybrać ścieżkę powszechnej szczęśliwości alla Helicopter Ben, postanowiły ciąć wydatki i zrobić porządek w finansach.
Podobno sam noblista Paul Krugman im tak przepowiedział.
A teraz stawiane są one na świeczniku jako ten przykład...
Co o tym sądzą Grecy czy Hiszpanie to nie będę się wyrażał, a delikatnymi słowy trudno to ująć ;-) Zresztą sami Łotysze ciskali jeszcze większym kalibrem w tamtych czasach… ale teraz są podobno szczęśliwi, a przynajmniej tak pokazują numerki typu wzrost PKB - ponoć najwyższy w Europie, "zielona wyspa" może się schować ;-)
O ile też dobrze pamiętam, Euro miało już nie istnieć, albo w najlepszym wypadku oscylować pomiędzy parytetem, a co najwyżej 1.18 i mówiły o tym bardzo tęgie głowy.
Więc ja bym był bardzo ostrożny z tak prostymi opiniami, że to czy tamto zmierza ku zagładzie.
Ale za to jak dobrze sprzedają się takie "newsy" ;-)
Przed i w trakcie QE2 wszyscy mówili, że to już jest koniec dolara. A potem okazało się, że wcale nie jest mu aż tak źle.
No dobrze, teraz mamy QE kwadrat więc znów modna jest zagłada dolara, juan jako światowa rezerwa i takie inne.
Z tym, że ECB drukuje pieniądze to ja bym się trochę kłócił bo Draghi podchodzi to tego znacznie sprytniej… to bardziej przypomina mi mówiąc górnolotnie "dynamiczne zarządzanie za krótką kołderką"

Owszem, ECB będzie musiał co nieco zwiększyć sumę bilansową na swoim rachunku. Ale nie tak jak FED i na dodatek ECB na wciąż 0.75% przestrzeni na "klasyczną" politykę pieniężną.
Jedną rzecz ten klient pięknie spuentował: jak Romney dojdzie do władzy i wywali Bernanke (bo obiecał, i nawet jeżeli by nie chciał to nie będzie już mógł złamać obietnicy bo się zbłaźni) jego następca będzie robić dokładnie to samo co poprzednik. Bo USA raz, że mają już długą historię zalewania dziur kasą i zazwyczaj im się to udaje więc nie myślą o alternatywach, a dwa, że zrobienie porządku w USA to gorzej niż stajnia Augiasza - tutaj już działa teoria dużych liczb.
A tak przy okazji - właśnie dochodzą mnie pogłoski, że nikt nie ma pomysłu co zrobić z Grecją, a co gorsza Portugalia pokazuje, że zaciskanie pasa zgodnie z planem nie bangla, za to po ulicach bangla coraz więcej wściekłych ludzi.
Grecja jak to Grecja - nie może się pochwalić nawet połową tego czego po niej oczekiwano. Za to oczekuje kasy

I… prawdopodobnie ją dostanie. Następną transzę pomocy mimo, że formalnie jej się nie należy. Ale że nie ma pomysłu ani na to jak do przodu, ani na to jak powstrzymać wściekłe tłumy.. Trzeba tylko dobrać do tego odpowiednią przykrywkę.
Wiecie czego najbardziej potrzebują politycy? Sukcesu. Za wszelką cenę.
Grecja jest ceną sukcesu niejakiego Schrödera i jego kumpla Chiraca. Nie - oni się nie pomylili, nikt ich nie oszukał - oni doskonale wiedzieli co robią i zaliczyli "wielki sukces", a po nas choćby potop…
Jakże często ludzie mają już gotową opinię zanim zdążą pojąć istotę rzeczy.
A gdy już ta istota w pełni do nich dotrze, jakże często muszą zmagać się z konsekwencjami swojej opinii ;-)