No tak, takie niby ECNy zarabiają nie na spreadach ale na grze z klientem to tak.
Pomyśl chwilę. Co to zmienia w sytuacji kiedy jest luka i zamknięcie pozycji następuje po pierwszej możliwej cenie? Nawet jeśli broker zarabia tylko na spreadzie (a raczej na prowizji), to jak ma go fakt bycia ECN-em uratować w sytuacji powstania debetu na rachunku klienta? To jeszcze gorzej niż jakby był MM-em, bo tę transakcję musi przecież od razu rozliczyć. Właśnie typowe kasyno, które w ogóle nie zabezpiecza transakcji, nie ma się co tym przejmować, bo jak klient wleci w debet to broker zarobi po prostu tyle ile owy delikwent miał na koncie, a debet weźmie sobie "na klatę" (tj. zarobi mniej). W EU ECN-y są w kropce, bo regulacje rzecz święta, no ale i dźwignia mniejsza więc skala ryzyka takiego scenariusza też mniejsza (trzeba od razu dodać, że ochrony przed debetem nie mają klienci profesjonalni, którym mogą większy lewar zaoferować, a ten został ostatnio przez wielu brokerów zredukowany na wybranych instrumentach).
Właśnie w roku 2014/2015 za podobną, "pewną" i popularną inwestycję jak ropa teraz, uważano CHF, przede wszystkim longi na USD/CHF i EUR/CHF. SNB oznajmił, że będzie bronił kursu za "wszelką cenę". No i kurs regularnie odbijał się od danego poziomu w górę. Do czasu. To były czasy zanim ktokolwiek z nas wiedział czym jest ESMA, a standardem był lewar 1:100-1:200. A i 1:500 też nie był czymś nadzwyczajnym.
Mimo to, wybrani brokerzy (właśnie głównie ECN) ograniczyli dźwignię na parach z CHF już 1-3 miesiące przed 15 stycznia 2015. A przecież zmienność była lekko mówiąc bardzo przeciętna (odbicia w górę na kilkanaście, kilkadziesiąt pipsów i powrót

warto zajrzeć na wykresy), a SNB nie sugerował zmiany strategii - wręcz przeciwnie. I tu warto zaznaczyć, że zdecydowana większość pozycji to były longi - prawie nikt przecież nie zakładał, że coś może pójść nie tak - to tak odnośnie łatwości w bilansowaniu pozycji. Polecam zajrzeć na sentyment na ropie u różnych brokerów - longi to zazwyczaj 80-95% od co najmniej 2 tygodni

.
Co zatem poszło nie tak u Alpari UK?
Otóż, plotki mówią, że odpowiedzialnych za cały bałagan było zaledwie kilkunastu większych klientów - właśnie załadowanych z dźwignią 1:200 w duże longi na CHF-ach. SNB 15 stycznia zmienił zdanie, kurs strzelił do piekła, debety na kontach były ogromne, a broker musiał je wręcz natychmiast wyrównać z własnych środków rozliczając transakcje ze swoimi dostawcami płynności. Bang - firma padła. Bo klienci się przelewarowali na ryzykownych instrumentach (na co pozwolił broker), zdarzył się "czarny łabędź", a nie było jak skutecznie tych debetów w trybie pilnym od nich ściągnąć.
No to się rozpisałem

. Udanego weekendu i powodzenia na jutrzejszym otwarciu
