
Zatem - kawa.
Na początek i na jakiś czas, o ile nie wymięknę i nie wrócę do wygodnych walut.
Moje doświadczenia z tym instrumentem? Żadne. Od wiosny, może z 5-7 pozycji, w zakresie zysku kilka-kilkanaście setek pipsów z pozycji. W tym naprawdę porządny long z 7 maja (88,20 - samiutki dołeczek) dowieziony na ponad 100.
Moje doświadczenia z surowcami spożywczymi w ogóle - również żadne.
Szczerze powiedziawszy, analiza surowca spożywczego wydaje mi się bardzo trudna, w aspekcie moich własnych predyspozycji, wiedzy, doświadczeń i sposobu myślenia oraz typu umysłu. Ale ciekawi mnie jako wyzwanie, więc się zadzieje.
Samo zaplanowanie tej analizy (top-down) stanowi dla mnie kłopot i na razie jawi mi się mgliście

W tej chwili czuję się totalnie wyrzucona z mojej strefy fx-komfortu, to kompletnie coś innego aniżeli moja codzienność forexowa

Od czegoś trzeba zacząć, więc początek standard, jak każdej analizy którą robię czy to w pracy czy dla siebie na fx (tej bardziej skomplikowanej ofkorsik).
Zatem - najlepszy przyjaciel - flipchart i żółte karteczki. Teraz pusty, ale to tylko ta chwila! Nic nie jest zapisane, i choć piszę że nie wiem co dalej to jednocześnie wiem, że wykorzystuję swój potencjał od wielu dni: nieświadoma część mózgu, której postawiłam problem "kawa - jak to ugryźć" wytrwale odwala robotę, bez względu czy jestem w kinie czy jeżdżę na mopie. Co będzie dalej? Już dziś po południu, o ile nic nie stanie na przeszkodzie, na tej kartce ze zdjęcia będą wisiały dziesiątki żółtych karteczek. Z informacjami, pomysłami, ulotnymi tropami - tym wszystkim, co zaczyna wyrzucać moja głowa. Potem kolejna kartka, kolejne karteczki - dziesiątki! Potem zacznie ich ubywać, pojawią się odpowiedzi, zwroty w tym procesie bo wpadnę w ślepy zaułek, potem kamienie milowe zamykające albo etap albo całe przedsięwzięcie (być może np. już na etapie analizy opłacalności, benchmarku czy analizy ryzyk). Pojawi się też bardzo zmodyfikowany model Osterwaldera który mi pomaga, itepe itede.
Znając swoje słabości, zwłaszcza w tworzeniu i analizie scenariuszy, skorzystam też w pewnym momencie z pomocy osoby o przeciwstawnym typie myślenia, która na kawie totalnie się nie zna (zaleta!) ale umie zadawać pytania i trafiać w moje słabe punkty, co w połączeniu z bardzo analitycznym umysłem będzie weryfikacją poprawności moich wniosków.
Co zostanie? Zostanie garstka wiedzy, będąca podstawą do moich świadomych decyzji podczas ewentualnego zajmowania pozycji na kawie. Coś zgodnego z hipotezą plastra miodu udowodnioną przez Halesa, tylko ścianki będą z wiedzy a nie z wosku (jak w ulu) czy tytanu lub stali (jak w mojej pracy).
Potrwa to wiele dni - i potrwa dokładnie tyle ile musi, ani odrobinę krócej! - bo temat dla mnie nowy. Koszty grania na fundamentach. Ale nie szkodzi, to ćwiczy umysł i cierpliwość!
I tak oto ten przedziwny Rejs spływa, mam wrażenie, na mieliznę na której tkwi większość żurnali tego forum: "będę, zrobię, tp, sl, jakiś wskaźnik, pokażę ze trzy pozycje i zamilknę na wieki bo mi się nie udało/nie chce mi się".
Ale onienienienie, porzućcie nadzieję na taki rozwój wypadków, albowiem prędzej sobie palce odgryzę, aniżeli pozwolę żeby nasz Rejs na takiej mieliźnie utknął


Dobrego dnia
