Pytasz to powiem tylko sprostuję kilka rzeczy:shogomad pisze:Nie widzę przeciwwskazań aby na foreksie zarabiać kilkadziesiąt tys miesięcznie, zaczynając od 100 zł . Kwestia MM i strategii. Ludzie ,którzy dostali kase na start raczej prędzej ją stracą, bo podświadomie nie rozumieją jej wartości.cbear pisze:
Wiesz, są ludzie, którzy "start" mają dużo lepszy już od czasów małego gnoja, tatuś da na firmę, dom, samochód to i można sobie na luzie podchodzić do wszystkiego i skrobać kilkadziesiąt tyś na miesiąc
Akurat Kusus nie wygląda mi na szczyla ,który zabawia się kieszonkowym bogatego tatusia, stąd interesuję mnie co to za cudo lepsze od forexu pod względem czas/wysiłek/korzyści. Bo ,że to nie jest żaden biznes to wiem.
1. Nie jestem synem bogatego tatusia. Od 2 roku studiów musiałem utrzymywać się sam co niestety wygenerowało swojego czasu spory dług w postaci kredytu studenckiego który spłaciłem rok po studiach.
2. Na forexie nigdy zbyt dużo zarabiałem - skończyłem studia w 2010 roku i odkąd zacząłem wkręcać się w etat to zacząłem interesować się FX gdzie dwa razy miałem MC i stratę około 10k w 2012 roku by od 2013 regularnie zarabiać - na FX łącznie zarobiłem sporo - pozwoliło mi to wyremontować pół domu, kupić samochód, zapłacić za wesele... - nie powiem, były stratne miesiące ale czasami i takie w których myślałem że jestem mini milionerem albo mogę nim być.
Odnośnie pytania:
Po studiach marzyła mi się fajna praca w zawodzie - Politechnika Wrocławska, Elektronika i Telekomunikacja. Zanim wkręciłem się w FX uczestniczyłem w fajnych projektach, zacząłem robić doktorat, zrobiłem podyplomówkę z zarządzania i jednocześnie pracowałem jednak po jakimś czasie rzuciłem zabawę w naukowca bo stwierdziłem, że w Polsce to... szkoda gadać i zacząłem szukać staży za granicą - w CERN w Genewie przy zderzaczu hadronów. Jednak FX i poznana wówczas dziewczyna która jest obecnie moją żoną spowodowały że stałem się zwykłym szarakiem elektroniczno-informatycznym pracującym za niewiele więcej niż średnia krajowa.
Ostatnio jednak (w marcu) stwierdziłem, że brakuje mi trochę rozwoju w tym w czym byłem dobry i postanowiłem dalej szukać czegoś za granicą. Udało się... Po 5 etapowym procesie rekrutacji i 2 wizytami w instytucie naukowym CERN dostałem roczny kontrakt który został już przedłużony do 3 lat. Wyjechałem, mieszkam pod Alpami, mam jezioro genewskie, jeżdze rowerem do pracy i pracuję tam gdzie marzyłem jeszcze w trakcie liceum - w CERN. Jeżdzę na mini kontrakty do różnych krajów - RPA, USA - moja żona jest szczęśliwa i ja też.
Zarabiam dużo, bardzo dużo. Zarabiam 10 razy więcej niż w Polsce. Mam etat, 40 dni urlopu, dofinansowania do wszystkiego co się da, życie biegnie powoli, mam kontakt z ludźmi z całego świata i zrealizowałem się pod tym względem.
Nie muszę i nie chcę szukać dodatkowego dochodu jaki szukałem będąc jeszcze w Polsce. Nie szło mi źle ale dochód jaki generowałem w skali miesiąca był DUŻO mniejszy niż moja obecna pensja. Obecnie FX to dla mnie ciekawostka, hazard. Wchodzę, zapominam i zajmuję się swoimi rzeczami, podróżami, żoną, dzieckiem które mam od niedawna, wykańczaniem domu w Polsce którego chyba nigdy nie skończe.... pracą która jest moją pasją i w której siedzę czasami po 14 godzin bo 8 to za mało żeby się nią nacieszyć

Tyle. Pozdrawiam.