drax pisze:W ostatnim czasie kreuje mi się wizja trochę podobna do powyższej wypowiedzi.
Teraz piszę licencjat, zaraz obrona i muszę podjąć decyzję, co robić dalej. Wstępnie powstaje u mnie w głowie jakiś plan, tzn. przez najbliższy rok praca na etacie żeby się utrzymać, dobra szkoła angielskiego, zdobywanie wiedzy odnośnie rynku i dalszych kroków, granie na forexie oraz finalnie wyjazd do UK. Tam już właśnie jakieś studia lub licencje i dostanie się do pracy w firmie inwestycyjnej.
Byłeś może trochę dłużej w UK? Jeżeli tak, to pewnie wiesz, że polskie szkoły angielskiego do języka angielskiego "angielskiego" to dwa różne światy. Bez bycia w UK nie zrozumiesz angola. Zdarzają się oczywiście wyjątki b.zdolnych językowo ludzi, ale generalnie oni słyszą i wydają dźwięki, których my Polacy nie słyszymy i nie potrafimy wydawać (przynajmniej do czasu). Te takie dziwne seplenienie się.
Studia i licencje w UK to bardzo dobry pomysł tylko może okazać się, że finalnie stracisz 5-10 lat i dostaniesz kwalifikacje w bardzo wąskim zawodzie, który po tych latach może Ci się odwidzieć ze względu na stres i specyfikę pracy.
To się dużo nie różni od postanowienia o byciu profesjonalnym pokerzystą. Czym innym jednak jest sobie pstrykać w karty po pracy za 1$, a czym innym jest grać 15-20 stołów na raz, dzień w dzień, bez pewności czy coś będzie na koniec miesiąca. I tak przez 30 lat.
Nie odwodzę Cię od planów. Jedyne co bym sugerował, to żebyś poważnie się zastanowił czy na 100% chcesz iść tą drogą. A jak tak, to nie ma co tu siedzieć. Sam mam znajomych po doradcy inwestycyjnym. Ponad 3 lata szukają pracy w branży i nic, bez widoków na przyszłość. Polska to mały zamknięty rynek, gdzie i tak pan z centrali w UK albo US narzuca system inwestowania dla oddziałów regionalnych. Na własną działalność inwestycyjną też nie ma szans ze względu na kasę na start i wymagania prawne.
Rok angielskiego tutaj to strata czasu. Rynków i tak będziesz się uczył w międzyczasie.