mryko pisze:259, tylko trzeba pamiętać o jednej kwestii... Najwyższym stopniem zaufania jest kontrola i rynki z tej formy chętnie korzystają

Owszem. Ale zanim ktoś zacznie cokolwiek kontrolować musi mieć zaufanie, że w ogóle warto to coś kontrolować. Żeby coś kupić trzeba być przekonanym że to coś warto kupić. Że sprzedawca sprzeda Ci to co obiecuje. On z kolei musi mieć zaufanie, że zapłacisz mu prawdziwymi pieniędzmi. Itd. Kryzys 2008 roku polegał na załamaniu wzajemnego zaufania. Kryzys długu Eurozony polegał na utracie zaufania do tego, że ten dług nie zostanie przeniesiony do nowej, lokalnej waluty i zdewaluowany o 98%. To było największe zagrożenie, to co powodowało że jak ktoś możliwości ucieczki dłużników od Euro wolał zapłacić Niemcom za trzymanie u nich swoich pieniędzy niż na nich zarabiać pożyczając sąsiadom.
Poza tym ta kontrola... sam wiesz jak ona wygląda. Ile AAA poszło w błoto. "Stress test" który zdały wszystkie banki w Europie, a zaraz potem niektóre się powywracały...
Jakże często ludzie mają już gotową opinię zanim zdążą pojąć istotę rzeczy.
A gdy już ta istota w pełni do nich dotrze, jakże często muszą zmagać się z konsekwencjami swojej opinii ;-)