Dzień dobry

Wczoraj była nuda, dzisiaj z powrotem w pracy.
Mamy parę pozytywnych wiadomości, parę straszaków i nic tak naprawdę poważnego się nie dzieje. Merkel w Atenach to bardziej sensacja dziennikarska niż wydarzenie które mogłoby mieć wpływ na rynek.
Z pozytywnych głownie dotyczy to Chin i Australii:
- wczorajsze Chińskie Services PMI całkiem ładnie 54.3. Miało lekki pozytywny wpływ na A$ choć trzeba zauważyć, że na razie Chiny są "dołowane" tzn. słabe, ba nawet nieco słabsze od oczekiwać choć nadal dobre dane są pretekstem do "hard landing" podczas gdy dobre są ignorowane bo… nie pasują do "hard landing" ;-)
- ceny żelaza odbiły co ma znaczny wpływ na A$,
- RBA’s Lowe says higher A$ helped balance economy during mining boom.
- Rumors out that the carbon tax might be reduced along with forecast now of another 0.25% rate cut come November.
- i na koniec korekta na EURAUD
Poza tym nic specjalnego się nie dzieje. IMF straszy, wczoraj oficjalnie wystartował ESM, ma na początek 200 miliardów i AAA outlook negative od Moody's. Ale kto dzisiaj się przejmuje tymi literkami…
I na koniec od Pete z Forexlive:
There’s not a heck of a lot of important data this morning to get your teeth into, so a lot will rely on flows and any comments perhaps from the ‘Iron Chancellor’ over in Athens .
IMF forecasts don’t appear to have dampened enthusiasm with the market preferring to follow a sharp rise in the Shanghai composite and the jump in iron ore prices, but the sharp bout of profit taking in EUR/AUD does appear to be weighing somewhat on the EUR/USD in the near term.
EDIT: i jeszcze jedno: to co się świeci ma jakieś opory z tym pullbackiem. Może jeszcze za wcześnie - jest duże ciśnienie z Indii, Chin i ETFów przez tych co nie załapali się na pierwszy ruch i chcą teraz zdążyć przed wybiciem powyżej $1800.
Trochę drogo ale też rozpocząłem zakupy. Na razie nadal poniżej ostatniego wyjścia więc mi to za bardzo nie robi ;-)
Jakże często ludzie mają już gotową opinię zanim zdążą pojąć istotę rzeczy.
A gdy już ta istota w pełni do nich dotrze, jakże często muszą zmagać się z konsekwencjami swojej opinii ;-)