Dzisiaj mija rok od mojej pierwszej transakcji na demie. Od tej pory FX jest moim nałogiem, miłością, niewdzięczną kochanką i reprezentacją Polski w piłce nożnej w jednym.
Chciałem podsumować ten okres, moje wzloty i upadki. Jak podejrzewam, wielu z Was odnajdzie w tym poście siebie, część początkujących traderów może skorzysta z mojej listy błędów na których się uczę i choć robię postępy to ta PRACA wymaga ciągłego doskonalenia.
Pragnę dodać, że dopiero dziś zdecydowałem się na rejestrację na tym forum, choć jestem jego stałym czytelnikiem.
1. Pierwszy grzech główny FX - NIEPRZYGOTOWANIE. Początki (czerwiec 2012):
Jak zapewne większość z Was trafiłem tu po kilku latach spędzonych na GPW. Skusił mnie "POTENCJAŁ" rynku, czyli lewar. Edek, kabel, fibo, longi, szorty, loty... Chłonąłem tą wiedzę z wypiekami na twarzy.
Pierwsze transakcie, bez systemu, strategii i zielonego pojęcia.
Myślałem: gospodarka się rozwija, będzie tylko lepiej, jesteśmy po kryzysie 2008, więc jak cena spada to tylko po to aby urosnąć. Co prawda wszyscy mówili że FX to nie GPW, ale ja tam wiem lepiej. Cudowne maksymy typu: "Jak spada to będzie rosnąć" itp przecież są logiczne. Ustawiaj stop lossa, mówią spece od tradingu...
I tu był pies pogrzebany - bo pierwsze transakcje w plecy (SL). Hm... ale mieliśmy wówczas kilkutygodniową konsolę na edku ok. 1.40 - 1.45 cena wraca przecież w wcześniej czy później. No i po dwóch tygodniach gry bez SL z tysiąca złotych zrobiłem sześć. Jestem geniuszem tego rynku!!! Już za miesiąc, dwa będę bogaty

2. DRUGI grzech główny FX - CHCIWOŚĆ.
Ale Edek w letniej konsoli 1.40-45 był trochę nieruchawy, mała zmienność itd. A tu nam EUR/CHF szaleje. po kilka procent dziennie. Swoją zieloną głową wykoncypowałem, że po takiej przecenie musi odbić

Jako geniusz tradingu doszedłem do wniosku, że muszę wyciskać więcej niż 200-300 zł dziennie, więc olałem poczciwinę Edka.
No i... EUR/CHF odbił, hura!!!!. Moja maksyma (spada więc urośnie) działa

W kilka minut 500zł., zaraz kolejne 500... No tak to można się bawić...
Ale, jak na bank wszyscy o tym wiecie, na fuksie daleko się nie zajedzie.
Wtedy jako megadoświadczony ;-) trader grałem ze stopami, które... oczywiście przesuwałem je, uciekając przed zbliżającą się ceną

No dobra... pomyślałem. Uzupełniam depo (jakieś 1000 zł), wyciągam wnioski i jadę dalej. Przecież wiem, że da się dobrze zarabiać.
3. TRZECI grzech główny FX - BRAK SL.
Zobaczyć gigantyczną siłę rynku (SNB) - bezcenne.
No i przeplatałem udane transakcje z nieudanymi na EUR/CHF- taki maraźmik. Oczywiście złośliwość rzeczy martwych na FX występuje o wiele częściej niż gdziekolwiek indziej. 6 września 2011 w godzinach rannych postawiłem Szorta...I zastanawiałem się, gdzie dać SL-a, gdy Bóg rynków pokazał swoje wszechmogące oblicze... A że bóg (SNB) powiedział UP to po chwili dezorientacji zamknąłem z palca ze stratą ok 200-250 pips. W amoku doszedłem do wniosku, że natychmiastowy Long da mi dużo... jakieś 400-500 pipsów wyżej pomyślałem, że teraz to już runie z powrotem w dół. Więc zamknąłem zyskowną pozycję i, a jakże, chcąc przechytrzyć wszystkich dałem szorta bez SL. No i SNB załatwił mi MC windując kurs w kilka minut do 1,25.
4. CZWARTY grzech główny FX - PIRAMIDOWANIE STRAT.
Po tych doświadczeniach (i nowym depo) wróciłem do EDKA. Edek już był na kosmicznie niskich dla mnie poziomach (1,34 - 1,36). A przecież dopiero co było 1.45 - więc jadę z L-kami... bez SL. A tu nic, Edek zjeżdza w dół. Swoim genialnym, wypróbowanym sposobem oczywiście piramodowałem straty. Long 1,35, 1,34, 1,33, na longa przy 1,3250 nie starczyło mi kasy ;-). W tym sądnym dla mnie dniu staczania się Edka po równi pochyłej, jako wytrawny trader, z chwilowym brakiem szczęścia dałem SL... A jakże ok. 20 pips nad póżniejszym dołkiem 1,3146 ;-). Ale było to już tylko ratowanie resztek depo.
Po kilkudniowym leczeniu ran i nieustających przemyśleniach (przy goleniu, kawie, śniadaniu, obiedzie i kolacji, w nocy i we dnie, w pracy i na spacerze) uzupełniłem depo. Przecież wszyscy mówią, że "trend is your friend"
Zmieniłem więc swoje irracjonalne prowzrostowe upodobania na prospadkowe, bo przecież kryzys szaleje i będzie tylko gorzej. A te SL-e to jednak wymysł szatana. Bo po kilku dniach mamy znów 1,35 i gdybym nie szedł za jakąś niezrozumiałą modą stawiania SL-i to bym już był na plusie. Ale cóż, EDEK będzie na pewno znów jechał w dół. Więc wracam do gry... No i znów to samo, tylko w drugą stronę. S- 1,35, potem, 1,36, potem 1,37 i 1,38. Przy poziomie 1,39 wszyscy mówili na "tefałen-sienbisi", że odbije idealnie od 1,40. Więc na luziku obserwowałem trend spadkowy na depo

Brak szczęścia? Chyba tak. Ale może jednak coś poczytam i się nauczę.
5. NAUKA - doszedłem do wniosku, że może jednak warto się więcej pouczyć.
Zacząłem czytać jurnale i blogi doświadczonych traderów i liżąc rany zacząłem dochodzić do wniosku, że jestem bliski stworzenia systemu, który jest ZŁOTYM GRALLEM.
6. ZWYCIĘSTWO - Po fiasku tego i kilku innych złotych gralli, w końcu znalazłem go. Mam strategię i Gralla. Gram nim od 4 miesięcy. Pozwala regularnie zarabiać. Pierwsze 2 tygodnie - takie sobie, ale na plus. Gram już z ciasnym, rozsądnie położonym SL-em, na logicznie dobranych parach (o dużej dziennej zmienności). Po 2 tygodniach zacząłem stawiać TP, rezygnując z ręcznego tralling stopa i efekt był / jest rewelacyjny. Codziennie stówkę, dwie zarabiamy

7. PIĄTY grzech główny FX - PO DRUGIE I TRZECIE - CHCIWOŚĆ (+kiepskie MM).
Zacząłem mieć światowe rynki u swoich stóp. Ale kilka stów dziennie?, kiedy ja odrobię moje roczne "inwestowanie" w kolejne depozyty (MC). Muszę to szybko odrobić i zarobić w miesiąc na nowe auto. Nie będę czekał na idealne set-upy, muszę być na rynku i mam gdzieś MM - przecież zawsze wygrywam. Zacząłem grać dużymi lotami. Co w dwa dni przypaliło mi dupsko (przepraszam - depo)
8. SZÓSTY grzech główny FX - ODEGRAĆ SIĘ (ROBIC GŁUPOTY - ODCHODZIĆ OD SYSTEMU) - najlepiej jeszcze dzisiaj...
Po tych porażkach na moim Grallu doszedłem do wniosku, że szybko odrobię straty - zwiększę TP i przez noc może Japońce pociągną ze 100 pipsów i jutro będę po dzisiejszej wtopce do przodu. Poranek okazał się, że azjaci grają przeciwko mnie. Ale już dzisiaj, jutro musi być jakiś duży ruch.
Niestety, jest kilkudniowa konsola

9. TERAZ - gram swoim systemem, który przy wyłączeniu z mózgu wypisanych powyżej grzechów daje codziennie zarabiać małą kwotkę. I mam nadzieję, że powyższych błędów nie będę powielał w przyszłości. Zakładam, że muszę poczekać, poskładać ziarnko do ziarnka, dzień do dnia i może będę bogaty. Ale daję sobie na to nie tydzień, miesiąc czy dwa, ale kilka lat.
Wiem jedno - na FX nie zostanie się (przynajmniej ja nie zostanę) milionerem w tydzień czy miesiąc...
Tylko pozostaje pytanie czy wytrwam nie poddając się tym złym emocjom...
Czym się kieruję w walce z własną ułomną psychiką? Waszymi maksymami, drodzy forumowicze, za które serdecznie dziękuję:
1. Wyłącz myślenie (życzeniowe)
2. Graj to co jest
3. Nie staraj się przewidzieć przyszłości
4. Dobre dane makro mogą: wywindować kurs wysoko w górę, spuścić kurs kilka figur w dół, lub pozostawić kurs na niezmienionym poziomie
5. Złe dane makro mogą: wywindować kurs wysoko w górę, spuścić kurs kilka figur w dół, lub pozostawić kurs na niezmienionym poziomie
6. Nie osiadajmy na laurach - uczmy się i bądźmy przygotowani na najgorsze.