Wsparciem i trendem

Miejsce, gdzie każdy może prowadzić swój własny dziennik gry na FX.
Awatar użytkownika
JKL
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 52
Rejestracja: 26 kwie 2010, 10:19

Nieprzeczytany post autor: JKL »

Forex to nie loteria - forex to szachy :wink:
Wiem, że nic nie wiem

polbanda

Nieprzeczytany post autor: polbanda »

Pewnie :)

A oto zestaw foreksiarza z czasów, gdy nie było komputerów a handel odbywał się w trybie face2face.
Obrazek

Awatar użytkownika
Halflife
Gaduła
Gaduła
Posty: 121
Rejestracja: 18 lis 2010, 10:14

Nieprzeczytany post autor: Halflife »

Nie wiem, pomysle o tym. Po prostu z tego co widze to hedge dziala dla ciebie tak dobrze bo po prostu jestes taki dobry w analizach. Co w sumie jest logiczne :D ale kiedy masz skutecznosc 80% to zarobisz robiac cokolwiek (no, prawie :wink:). Moral z tego jest taki ze hegde nie jest czyms co pozwoli ci nagle zarabiac nie wiadomo ile bo pozbedziesz sie tego strasznego SL. Tylko jesli jestes dobry to pozwoli ci byc bardzo dobrym ale jesli jestes slaby to zaliczysz MC. Takie moje male przemyslenie. :wink:

polbanda

Nieprzeczytany post autor: polbanda »

Halflife pisze:Nie wiem, pomysle o tym. Po prostu z tego co widze to hedge dziala dla ciebie tak dobrze bo po prostu jestes taki dobry w analizach. Co w sumie jest logiczne :D ale kiedy masz skutecznosc 80% to zarobisz robiac cokolwiek (no, prawie :wink:). Moral z tego jest taki ze hegde nie jest czyms co pozwoli ci nagle zarabiac nie wiadomo ile bo pozbedziesz sie tego strasznego SL. Tylko jesli jestes dobry to pozwoli ci byc bardzo dobrym ale jesli jestes slaby to zaliczysz MC. Takie moje male przemyslenie. :wink:
Jestem zbyt skromny aby potwierdzić, ale wiem, że nie umiem stawiać Stop Lossów. Metoda sama za człowieka nie wygra. Gdy ma się narzędzia, trzeba nauczyć się z nich korzystać. Wszystko przychodzi z czasem. Gdy poświęcasz się problemowi całym sobą, w końcu przenikniesz go na wskroś i rozwiążesz. Z reszą jak pisał Einstein: NIE PODDAWAJ SIĘ.

Powiem tak: mylę się jak każdy, ale każda porażka zniechęca, a każdy sukces buduje. Trzeba tak projektować sobie układ transakcji, aby prowadziły one do jak największej liczby budujących sukcesów i jak najmniejszej liczby zniechęcających porażek. Bez SL można rewidować poglądy na bieżąco bez ponoszenia kilku porażek pod rząd, które mącą umysł i zaprzęgają emocje do gry, co jest bardzo niebezpieczną mieszanką.

Aha. Najgorzej jest otworzyć pierwszą pozycję [zaczaić się na pierwszą ofiarę]. Później już z górki.

Tak trzeba się czaić na ofiarę (w tym przypadku na liścia) :-)
Obrazek

-----------------------------------------

Rozszerzenie pozycji na ten tydzień do 4 par:
Obrazek
aktualny margin level: 4450%


______________________________

Idą tropem dalej, chciałem przedstawić książkę E. Fromma "Mieć czy być". Autor doskonale opisuje jak w obecnych czasach społeczeństwa są uczone, aby posiadać wiedzę, pieniądze, domy, rodzinę, przyjaciół. Posiadać coś, czego posiąść się nie da: uczucia, stany, emocje, ludzi. Tak samo dzieje się z wiedzą nt. foreksu. Wszyscy chcemy posiąść "św. Graala", ale świętym Graalem jest każdy z nas. Wystarczy być naszą pasją, zjednoczyć się z rynkiem całym sobą, a on wniknie w nas i intuicja będzie nas prowadzić.

http://wladyslaw.tarnawski.tripod.com/books/fromm_miec/

"Nauka"
W modus posiadania studenci będą słuchać wykładu, będą słyszeć słowa, rozumieć ich strukturę logiczną i znaczenie oraz najlepiej jak potrafią zapisywać każde słowo w swych notatnikach po to, by później wyuczyć się na pamięć notatek i zdać egzamin. Sama treść tych zapisków nie stanie się jednak częścią ich personalnych systemów myślenia, w żaden sposób nie wzbogaci ich ani nie poszerzy. Ma miejsce wyłącznie przekształcanie słyszanych słów w ustalone zbitki myśli czy całe teorie, które następnie są gromadzone. Uczniowie oraz treść wykładu pozostają w zadziwiający sposób obcy względem siebie, łączy ich tylko relacja posiadania - każdy student staje się właścicielem zbioru stwierdzeń wygłoszonych przez kogoś drugiego (kto je wymyślił lub zaczerpnął z jeszcze innego źródła).

W modus posiadania studenci skazani są na urzeczywistnienie jednego tylko celu - zachowania tego, czego się "nauczyli", czy to wbijając sobie do głów, czy też gromadząc w swoich notatkach. Nie muszą wymyślać ani tworzyć nic nowego. Prawda jest taka, że jednostki typu zorientowanego na posiadanie będą się raczej czuły zakłopotane nowymi ideami czy myślami dotyczącymi danego tematu, gdyż każda nowość stawia pod znakiem zapytania ustaloną sumę informacji, jaka wcześniej stała się ich własnością. Idee, których nie da się łatwo uchwycić (lub zapisać), muszą bowiem budzić przerażenie w kimś, dla kogo posiadanie jest główną postacią związku ze światem - nie tylko idee zresztą, dotyczy to wszystkiego, co zmienia się i rozwija, a tym samym nie podlega kontroli.

Zupełnie inną jakość ma proces uczenia się dla studentów, których relacje ze światem zakotwiczone są w modus bycia. Przede wszystkim nie uczestniczą w cyklu wykładów, ba, nawet w pierwszym wykładzie kursu, jako zupełne tabulae rasae. Myśleli wcześniej o kwestiach, które będą rozważane na wykładzie, posiadają własne wątpliwości i pytania. Temat wykładów zainteresował ich już wcześniej, nie jest w żadnym sensie czymś obojętnym. Zamiast więc przyjąć postawę czysto odbiorczą, pasywną, słuchają prezentowanych słów, słyszą je, a co ważniejsze przyswajają i odpowiadają na prezentowane myśli w aktywny, twórczy sposób. To, co słyszą, pobudza ich własne procesy myślowe. W umysłach budzą się nowe pytania, nowe pomysły, otwierają się nowe horyzonty. Udział w wykładzie staje się w ten sposób aktem pełnym życia. Temat wciąga słuchacza, słowa wykładowcy budzą spontaniczną odpowiedź, ożywiają myśl. Nie ma to nic wspólnego z prostym zdobywaniem wiedzy, którą następnie można zabrać do domu i tam wbić w pamięć. Wiedza przyswajana w ten sposób porusza i przemienia po wykładzie każdy jest kimś innym, niż był wcześniej. Rzecz jasna ten uczenia się dominować może jedynie tam, gdzie wykład proponuje stymulujący materiał. Na puste słowa nie sposób zareagować w modus bycia, w takiej sytuacji student najpewniej postanowi nie słuchać w ogóle i zajmie się własnymi myślami.

W tym miejscu należy przynajmniej parę słów powiedzieć o słowie "zainteresowania", które obecnie w potocznym użyciu stało się terminem wytartym i martwym. Właściwa istota jego znaczenia zawiera się w łacińskiej etymologii - w słowie inter-esse, które oznacza: "być w [lub] wewnątrz, pomiędzy" czymś. To aktywne zainteresowanie wyraża w średnioangielskim to list (przymiotnik - listy, przysłówek - listily). We współczesnej angielszczyźnie używany jest wyłącznie w sensie przestrzennym: a skip lists - oznacza "okręt przechyla się". Źródłowe znaczenia w sensie psychologicznym zachowało się jedynie w negacji listless, która oznacza właśnie "brak zainteresowania". Ongiś zaś to list znaczyło "aktywnie dążyć do czegoś", "prawdziwie być czymś zainteresowanym". Rdzeń jest ten sam, jak w słowie lust ("pożądanie"), z tym że list nie oznacza pożądania, które kogoś opanowało, lecz spontaniczne i aktywne zainteresowanie lub dążenie. To list stanowi jedno z kluczowych wyrażeń używanych przez anonimowego autora (połowa czternastego wieku) Obłoku niewiedzy [Evelyn Underhill, red.]. Przechowanie się słowa wyłącznie w jego negatywnym sensie charakterystyczne jest dla zmian, jakie zaszły w duchowym życiu społeczeństwa między czternastym a dwudziestym stuleciem.
"Czytanie"
Co jest prawdą dla rozmowy, równie prawdziwe okazuje się w przypadku czytania, gdyż czytanie jest - czy powinno być - rozmową między autorem i czytelnikiem. Oczywiście, gdy czytam (identycznie jak w osobowej komunikacji) ważne jest, kogo czytam (z kim rozmawiam). Lektura bezwartościowej artystycznie, prymitywnej powieści jest równie jałowa jak oddawanie się snom na jawie. Nie stwarza możliwości twórczej partycypacji, tekst połykany jest równie beznamiętnie jak widowisko telewizyjne albo chipsy chrupane w czasie jego oglądania. Przecież z powieścią, dajmy na to Balzaka, można obcować na sposób wewnętrznego zaangażowania, twórczo - czyli w modus bycia. Jednak prawdopodobnie najczęściej i takie powieści odczytywane są przez modus konsumpcji - tj. posiadania. Gdy już została pobudzona ciekawość czytelnika, chce on poznać dalszy ciąg akcji: dowiedzieć się, czy bohater przeżyje, czy zginie, czy heroina zostanie uwiedziona, czy też się oprze. Chce poznać odpowiedzi na pytania pojawiające się w powieści. Powieść służy jako rodzaj podniecającej gry wstępnej, niezależnie od tego, czy skończy się szczęśliwie, czy przeciwnie - dostarczy kulminacji określonego doświadczenia. Kiedy zakończenie jest już znane, czytelnik jakby posiadł już całą opowieść, niemalże równie realną, jak gdyby została wyszperana w jego własnej pamięci. Niemniej jednak jego wiedza nie uległa w najmniejszy sposób zmianie, działania bohatera powieści pozostały niezrozumiałe, nie nastąpił żaden wgląd w naturę ludzką ani pogłębienie wiedzy o sobie.

Modi czytania prezentują się identycznie, jeśli weźmiemy pod uwagę książkę filozoficzną lub historyczną. Sposób, w jaki czyta się takie książki, jest formowany - lub raczej deformowany - w procesie edukacji. Celem szkoły jest dostarczenie uczniowi określonej porcji "dóbr kulturowych", a kończąc szkołę, zdaje on egzamin, który ma wykazać, czy posiadł on ich przynajmniej określone minimum. Uczniowie przyzwyczajani są do czytania, które ma zaowocować zdolnością powtórzenia głównych myśli autora. W ten właśnie sposób studenci "znają" Platona, Arystotelesa, Kartezjusza, Spinozę, Leibniza, Kanta, Heideggera, Sartre'a. Różnica między rozmaitymi poziomami edukacji, rozpoczynając od szkoły średniej aż po studia wyższe, zasadza się głównie na liczbie dóbr kulturowych, jakie są na nich zdobywane, i odpowiada z grubsza liczbie dóbr materialnych, jakich student może spodziewać się w swoim dalszym życiu. Za wyróżniających uważa się studentów, którzy są w stanie najdokładniej powtórzyć treść poglądów rozmaitych filozofów. Tym samym sytuują się oni niejako w roli znakomicie zorientowanych przewodników po muzeach. Nie uczą się zaś niczego, co wykracza poza ten rodzaj wiedzy, którą można nabyć. Nie interesują ich więc pytania filozoficzne, rozumiane jako pytania otwarte na dalszą dyskusję, nie uczą się uświadamiania sprzeczności zawartych w wywodach określonych filozofów, nie dostrzegają określonych problemów przez nich pomijanych czy unikanych konsekwencji, nie zdają sobie sprawy z tego, co rzeczywiście jest nową jakością w danej myśli, a czego dani autorzy nie uznawali za godne namysłu, było bowiem "zdroworozsądkową" wiedzą ich czasów, nie uczą się wreszcie wsłuchiwać w dany wywód tak, aby móc zorientować się, co jest wyłącznie produktem czysto intelektualnej pracy, a gdzie dana koncepcja w równej mierze jest głosem serca, gdzie wreszcie czytywani pisarze są autentyczni, a gdzie tylko raczą czytelnika wyświechtanymi komunałami. Listę tę można by dowolnie długo rozwijać.

Czytelnicy operujący w modus bycia często dochodzą do wniosku, iż nawet najbardziej wychwalana książka jest całkowicie pozbawiona przypisywanych jej wartości lub ewentualnie stanowi dzieło przeciętnego zupełnie gatunku. Mogą też w pełni dane dzieło zrozumieć, częstokroć lepiej, niźli rozumiał je sam autor, ten bowiem wszystko to, co napisał, uważał za jednakowo ważne.
"Posiadanie wiedzy i poznawanie"
Różnicę między modus posiadania i modus bycia w sferze wiedzy wyrażają dwa sformułowania: "Posiadam wiedzę" oraz "Poznaję". Posiadanie wiedzy oznacza zdobywanie i zachowywanie informacji, poznawanie zaś jest czymś funkcjonalnym, elementem procesu twórczego myślenia.

Nasze zrozumienie tego, czym jest poznanie w egzystencjalnym modus bycia, może zostać pogłębione, gdy rozważymy, co w tej kwestii mieli do powiedzenia myśliciele tacy, jak Budda, żydowscy prorocy, Jezus, Mistrz Eckhart, Zygmunt Freud oraz Karol Marks. W myśl formułowanych przez nich koncepcji, poznanie rozpoczyna się od uświadomienia sobie zwodniczości naszych zdroworozsądkowych spostrzeżeń. Chodzi o to, że obraz fizycznej rzeczywistości, jaki w istocie mamy, nie odpowiada temu, co jest "naprawdę rzeczywiste", a nadto większość ludzi pogrążona w stanie pół snu, pół jawy, pozostaje zupełnie nieświadoma faktu, iż to, co uważają za prawdziwe, a wręcz samooczywiste, jest iluzją kreowaną przez sugestywny wpływ społecznego świata, w jakim żyją. Poznanie więc rozpoczyna się od rozproszenia iluzji (disillusionment, Ent-tauschung). Poznawać oznacza przebić się przez powierzchnię po to, by dotrzeć do korzeni, a tym samym do przyczyn, poznawać równa się "widzieć" prawdę w pełni jej nagości. Ale nie jest to tym samym, co prawdy tej posiadanie, raczej chodzi tutaj o wysiłek krytyczny i aktywny, o rozdarcie zasłony, o maksymalizację zbliżenia z prawdziwą rzeczywistością.

Tę jakość twórczego wnikania wyraża hebrajskie jadoa, które oznacza poznawać i kochać, w sensie, jaki nadaje się męskiej penetracji seksualnej. Budda, Przebudzony, wzywa ludzi, aby obudzili się i wyzwolili z iluzji, iż łaknienie posiadania rzeczy może prowadzić do szczęścia. Prorocy żydowscy nawołują do otrzeźwienia i rozpoznania, iż idole czczone przez ludzi są jedynie dziełem ich własnych rąk, zwykłym złudzeniem. Jezus powiada: "prawda was wyzwoli" [J 8, 32 - tłum.]. Mistrz Eckhart wielokrotnie daje wyraz swoim poglądom na poznawanie, np. kiedy mówiąc o Bogu, pisze: "wiedza nie zawiera ani jednej określonej myśli, lecz raczej ogołaca ze wszystkiego [wszystkich osłon], bezinteresowna i obnażona zmierza do Boga, dopóki nie dotknie i nie uchwyci Go" (Blakney, s. 243). Wedle Marksa należy zniszczyć złudzenia, aby stworzyć warunki, które spowodują, iż staną się one zbędne. Freudowskie pojęcie samowiedzy oparte jest na idei destrukcji iluzji ("racjonalizacji"), której efektem ma być uświadomienie sobie realności nieświadomego. (Freud, ostatni z myślicieli Oświecenia, może być nazywany myślicielem rewolucyjnym wyłącznie w terminach osiemnastowiecznej filozofii oświeceniowej, z pewnością zaś nie jest nim w kategoriach współczesnych.)

Zasadniczą troską wszystkich tych myślicieli jest zbawienie człowieka, głównym przedmiotem ich krytyki zaś stały się społecznie akceptowane wzorce myślowe. Celem poznania nie jest natomiast dla nich pewna "prawda absolutna" rozumiana jako ostateczne źródło bezpieczeństwa, lecz autoafirmujący się ruch ludzkiego rozumu. Dla tego, który poznaje, ignorancja jest równie dobra jak wiedza, gdyż obie są elementami procesu poznania, chociaż to rozumienie ignorancji różni się od ignorancji całkowicie bezmyślnej. Optimum wiedzy w bycia jest poznawać wciąż głębiej. W modus posiadania jest to posiadanie coraz większej wiedzy.

Zasadniczy cel naszej edukacji polega na wyszkoleniu ludzi, by traktowali wiedzę jako własność ogólnie rzecz biorąc - porównywalną z dobrami oraz prestiżem, którymi najpewniej zaowocuje ich dalsze życie. Minimum, które otrzymują, jest ilością niezbędną, potrzebną do sprawnego wykonywania swojej pracy. Dodatkowo wyposaża się każdego w "paczkę wiedzy luksusowej", aby wzmocnić jego poczucie własnej wartości; rozmiar tego dodatku zależy od zakładanego przyszłego prestiżu społecznego danej jednostki. Szkoły są fabrykami, w których produkuje się te ogólne paczki wiedzy - chociaż w myśl oficjalnej wersji chodzi o to, by dostarczyć studentom kontaktu z największymi osiągnięciami ludzkiego ducha. W wielu wyższych szkołach wykazuje się szczególnie dużo pomysłowości w kultywowaniu takiej iluzji. Od myśli i sztuki hinduskiej do egzystencjalizmu oraz surrealizmu; powstaje w ten sposób rodzaj jakiegoś szwedzkiego stołu wiedzy, z którego studenci mogą uszczknąć odrobinę tutaj, trochę tam, a w imię spontaniczności nie skłania się ich do koncentracji na jednym przedmiocie, a nawet do skończenia lektury danej książki. (Radykalna krytyka systemu szkolnictwa dokonana przez Ivana Illicha koncentruje się na wielu tego typu słabościach.)
Należy uzmysłowić sobie cały majestat wielkiej obietnicy, wspaniałe osiągnięcia materialne i duchowe epoki przemysłowej, aby zrozumieć traumę, jaka towarzyszy dzisiaj rozeznaniu ich porażki. Epoka przemysłowa bowiem rzeczywiście nie spełniła swej wielkiej obietnicy i coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że:

- Nieograniczone zaspokojenie wszelkich pragnień nie sprzyja szczęśliwości, nie stanowi drogi do szczęścia czy choćby maksymalizacji przyjemności.
- Ze snu o byciu niezależnym panem własnego życia budzimy się ze świadomością, że wszyscy staliśmy się kółkami w biurokratycznej maszynie, wraz z naszymi myślami, uczuciami, gustami, poddanymi manipulacji przez rząd, przemysł oraz środki masowej komunikacji, którą tamte pierwsze kontrolują.
- Postęp ekonomiczny ogranicza się do państw bogatych, a przepaść między nimi a narodami biednymi powiększa się.
- Postęp techniczny przyniósł ze sobą zagrożenia ekologiczne oraz niebezpieczeństwo wybuchu wojny jądrowej, z których oba, lub każde z osobna, mogą doprowadzić do końca wszelkiej cywilizacji i najprawdopodobniej również całego życia.

Odbierając w Oslo pokojową Nagrodę Nobla (1952), Albert Schweitzer wzywał świat: "odważmy się stawić czoło sytuacji. [..] Człowiek stał się nadczłowiekiem. [...] Lecz ten nadczłowiek, obdarzony nadludzką mocą, nie osiągnął poziomu nadludzkiego rozumu. W tym samym stopniu, w jakim wzrasta jego moc, staje się coraz bardziej nędznym człowiekiem. [...] Powinniśmy zdać sobie sprawę, że im bardziej stajemy się nadludzcy, tym bardziej stajemy się nieludzcy".
Ostatnio zmieniony 11 lip 2011, 08:07 przez polbanda, łącznie zmieniany 2 razy.

polbanda

Nieprzeczytany post autor: polbanda »

sie robi fajne momentum na m5 na eu
Obrazek

Awatar użytkownika
snajperrr9
Bywalec
Bywalec
Posty: 19
Rejestracja: 01 lis 2010, 19:20

Nieprzeczytany post autor: snajperrr9 »

polbanda pisze:
snajperrr9 pisze:Zrobiłem sobie przez weekend lekturkę. Uważasz, że to jest dobre? Przecież to zwykły Martingale, możesz zarobić kupe % ale w końcu MUSISZ wszystko stracić przez powiększanie stratnych pozycji. I nawet ogromny margin nic tu nie da, bo stosując go zyski będą nieproporcjonalnie małe do ponoszonego ryzyka.
no gość opiera chyba się na tym, że rynki powracają do pkt wyjścia a jeśli nie powracają to hedguje pozycje na tym rynku i zaczyna gre na innym w oczekiwaniu ze trafi na sinusoidalny puls ktory da mu zarobic i potem zlikwidować stratne pozycje odrabiające narosłą stratę z poprzedniego. Obserwuję tamten wątek i zobaczę co na koniec autor zrobi z pozycjami.
snajpierrr9 pisze:Uważasz, że to jest dobre?
Nigdzie tak nie napisałem.
snajperrr9 pisze:Martingale
...to byłby gdyby nie otwierać pozycji przeciwstawnych.

Myśląc inaczej; można to robić tak w nieskończoność, osiągając kilkutysięczne procentowo stopy zwrotu. Istotą są kończące zabawę zagrnia które muszą być dwa, trzy razy większym lotem, aby w miarę szybko na krótkim ruchu zlikwidować narosłą dotąd stratę.

Obrazek
To jest Martingale a właściwie to GRID - bo wielkość pozycji rośnie liniowo-ponieważ dokładasz pozycje stratne. Gra na zasadzie - tnij zyski pozwól rosnąć stratom. Trafisz kiedyś na taki zbieg okoliczności, że się nie wygrzebiesz. Już nie zamulam :D

polbanda

Nieprzeczytany post autor: polbanda »

Ale ja tu nie dokładam pozycji stratnych. Otwieram je w przeciwnym kierunku. Na różnych TF itd itp. Hedguje strate i zabawa zaczyna sie od nowa. Może nawet mniejszyli lotami gdy czuje niepewnosc wiec to burzy Twoje podejrzenie o Martingale.

Awatar użytkownika
snajperrr9
Bywalec
Bywalec
Posty: 19
Rejestracja: 01 lis 2010, 19:20

Nieprzeczytany post autor: snajperrr9 »

Nie mówię o Tobie tylko o tym gościu z systemem SELL/BUY. Tylko napisałem w drugiej osobie hehe, fajnie wyszło :D

polbanda

Nieprzeczytany post autor: polbanda »

Póki EURCHF starczy
Obrazek

Q600
Gaduła
Gaduła
Posty: 137
Rejestracja: 28 sie 2010, 03:57

Nieprzeczytany post autor: Q600 »

Ja sie poddalem na EURCHF zeby mi depo nie zjadlo przez edka. Teraz czekam cierpliwie. Ale jesli z edkiem sie uda to spokojnie odrobie te 300 zl.
A eurofranek - chyba wole miec 3 niezalezne sygnaly potwierdzajace trend niz lapac gorki czy dolki :)

ODPOWIEDZ