Drodzy współrejsowicze, mój własny statek po długim postoju podnosi kotwice, i jedna z opcji planowanej podróży może prowadzić do zakończenia mojej przygody z fx i forum. Chciałabym jeszcze na spokojnie napisać otwarcie i szczerze o czymś, co może i przewijało się w
Rejsie ale słabo. O dwóch sprawach właściwie, choć w tym pw więcej będzie cytatów niż moich słów.
Pierwsza to
hazard, post pisany w zasadzie dla nowych adeptów fx sztuki, choć starym też może da do myślenia.
Wg mnie fx jest hazardem, z maleńką różnicą że próbujemy statystyką czy wiedzą oszukać kasyno.
Czy moje zdanie jest słuszne czy nie, bez znaczenia - spierać definicyjnie można się do uśmiechniętej śmierci - ale zgodzimy się chyba, że dla niektórych ludzi to prosta droga do kłopotów i uzależnienia.
Przykład z forum, i mam szczerą nadzieję że chłopu ułożyło się życie
Andrzejlodz pisze: ↑28 gru 2014, 01:46
Kiedy jest to prawdziwe dno? kiedy się przyznasz do nałogu przed rodziną, kiedy przegrasz ostatnie grosze, kiedy nie bedziesz w stanie dostać od banku oraz parabanków pożyczki.
Chciałbym się cofnąć do roku 2006, kiedy to zacząłem przygodę z giełdą, potem kontrakty, potem forex. Może nie zrujnowałbym sobie i mojej rodzinie życia.
Moja ostatnia deska ratunku to wzięcie dużej pożyczki od instytucji, która nie sprawdza historii kredytowej i wejście raz jeszcze na forex i odegranie się.
pozdrawiam
Andrzej
Andrzejlodz pisze: ↑30 gru 2014, 22:04
Dzięki kuzynom (dostałem ponad 10000zł) dzisiaj spłaciłem chwilówki, oto one:Wonga – 1500zł
Filarum – 1925zł
Pożyczka Plus – 2280zł
Mam jeszcze Netcredit – 1800zł (2.01.2015), Vivus – 3990zł (16.01.2015), ekspreskasa- 1950zł (9.01.2015), sms365 – 750zł (10.01.2015). Do tego dochodzi rata kredytu hipotecznego w wysokości 1600zł (11.01.2015), kredyt firmowy rata 500zł (12.01.2015), rata kredytu gotówkowego 1400zł (15.01.2014), rata w firmie zaimo – 600zł (26.01.2015), rata w firmie zaplo – 545zł (11.01.2014). Do tego tygodniówki providenta w wysokości 68zł/tydzień.
Dzisiaj spłaciłem część podatków za 2014 rok – jeszcze mi zostało 8000zł.
W pierwszej kolejności bardzo bym chciał spłacić chwilówki, ona najbardziej pogrązają człowieka, potem może podatki.
pozdrawiam.
To bardzo jaskrawy przykład, innych jest masa, mniej lub bardziej smutnych...
I nie, nie będę filozofowała i pisała esejów na temat, każdy kto się zastanowi sam znajdzie co trzeba. Nie znam się na hazardzie i uzależnieniach, nie będę tu pisała żadnej szarlatanerii w tej dziedzinie, tylko najnormalniej w świecie zacytuję pierwszy z brzegu wywiad znaleziony w googlach, z chłopakiem uzależnionym od zakładów. Ale co za różnica co jest przedmiotem uzależnienia? Pewnie żadna.
Wygrane momentalnie uderzyły mi do głowy
"Są osoby, które postawią sobie 2 zł na weekend, ale są też tacy, którym zniszczy to życie. Tak i pewnie wiele osób twierdzi (być może słusznie, nie wiem), że większość osób traktuje obstawianie meczów jako zabawę. Ja tego nie podważam.
Dla mnie też na początku była to zabawa. Chodzi o to, by ludzie mieli świadomość, że ta zabawa może być niebezpieczna. Że może stać się uzależnieniem, które może przewrócić ich życie do góry nogami. Że może zabić."
"Długo broniłem się przed grą online, bo byłem świadomy, że wtedy już całkiem stracę kontrolę. Nawet w luźnych gadkach ze znajomymi na temat obstawiania, gdy zachęcali mnie bym zalogował się do sieci, odmawiałem tłumacząc, że nie mogę, bo wtedy popłynę. W końcu uległem. Na początku też wygrywałem, ale później oczywiście popłynąłem. Pod koniec byłem tak zafiksowany, że obstawiałem jakieś totalnie egzotyczne ligi. Nie wiedziałem nawet w jakim kraju odbywają się dane mecze, a ładowałem w nie po kilka tysięcy. Wszystko dlatego, że w sobotę wtopiłem. Zwykle czekałbym z kolejnym kuponem do niedzieli, lecz w tamtym momencie już nie potrafiłem czekać. Musiałem się odegrać. Natychmiast!"
"A propos jeszcze pierwszych oznak, że dzieje się coś złego. Kiedyś wracaliśmy z kolegami z piłki i oni zaproponowali, żebyśmy zaszli do „buka” i obstawili mecze. Ja nie miałem kasy, ale właściciel tego punktu powiedział mi, żebym i tak puścił kupon, a pieniądze za obstawienie oddam mu z wygranej. Zrobiłem tak. Wygrałem i oddałem mu, co trzeba. Później, gdy nie miałem kasy poszedłem do niego, by znów zagrać „na kreskę”. Przegrałem. Potem znowu, znowu i znowu. W kilka tygodni zrobiło się około 10 tysięcy długu. To była kolejna oznaka, że dzieje się coś złego. Przestałem grać, ale gdy kurz opadł, wstałem, otrzepałem się i grałem dalej."
"O motywacji, o emocjach i radzeniu sobie z nimi, o codziennych trudnościach, o nowych wartościach… W pewnym momencie terapii uświadomiłem sobie, że pieniądze to nie był największy problem. Hazard najbardziej zniszczył mi głowę, czego do dziś ponoszę konsekwencje. Niedawno miałem taki zjazd emocjonalny, że nie dawałem rady. Czułem strach i lęk, a nie potrafiłem go zdiagnozować. Byłem wręcz roztrzęsiony, nie mogłem spać, mimo że wszystko było ok. Przerażało mnie to, a moja chora głowa podbijała to jeszcze budując wokół wszystkich historii dramatyczną otoczkę."
"Będąc w czynnym uzależnieniu funkcjonowałem po skrajnościach emocjonalnych. Był dół i myśli samobójcze, a po chwili się z podnosiłem, odlatywałem w kosmos i czułem się jak Bruce Wszechmogący."
"Śmieszyli mnie ci starsi panowie, którzy godzinami kreślili kupony, które później puszczali za jakieś drobne. Ja grałem za konkretne pieniądze i o konkretne wygrane. Czułem się graczem. Poważnym klientem, a nie jak tamci…
Czułeś się ekskluzywnie.
Bardzo. Wchodzisz i czujesz szacunek tych osób. O tak, król życia i okolic.
Czułem zazdrość ich wszystkich, a raczej chciałem ją czuć. Byłem łasy na nią. Tak naprawdę nie było pewnie ani szacunku, ani zazdrości. Wszystko to było wytworem mojej chorej głowy."
(to jedno wytłuszczam bo to druga odnoga problemu, nie wiem czy mniej czy bardziej groźna: moim zdaniem to zwerbalizowana motywacja i powód kreowania się różnych mistrzów-teoretyków na guru fx....)
Moim zdaniem, zbyt mało się mówi o tym aspekcie fx. Zresztą, komu to na rękę? Brokerom?:roll: Szarlatanom netowym oferującym bełkot quasi naukowy za ciężką kasę lub prymitywne rady ubrane w górnolotne słowa, sprzedawcom cudownych strategii i sygnałów? A może tym, którzy szukają poklasku i fejmu w necie, by - jak w wywiadzie - poczuć się KIMŚ, kimś lepszym, szanowanym, kimś ważnym, mądrym, whatever? Komu zależy, by powiedzieć otwartym tekstem -
uważaj człowieku, bo to niebezpieczna gra? Komu by się to opłacało?
Nie mówi się o tym, bo nikomu się to nie opłaca, NIKOMU
A zaczynając z fx mało kto myśli o złym scenariuszu, nieprawdaż? Każdy myśli i głęboko wierzy, że "mnie to nie dotyczy"... A prawda jest taka że tyle o sobie wiemy, na ile się sprawdzimy. Jak raz zacznie się gonić króliczka to ciężko przestać to robić....
Tym bardziej, że główne grzechy, także fx:
robs pisze: ↑31 gru 2014, 01:21
Czyli 4/7 grzechów głównych: pycha, chciwość, gniew, lenistwo
nie są rzadkie jak biały kruk, a wprost przeciwnie.
Kończąc, zacytuję dwie mądre osoby, dwie wypowiedzi które gdzieś tam w głowie mi siedzą:
Paulo Coelho pisze:
"Przegrać i być pokonanym to nie to samo. Przegrywają ci, którzy nawet nie próbowali walczyć, a pokonani są ci, którzy byli zdolni do walki. I taka porażka nie przynosi wstydu. Może być trampoliną do nowych zwycięstw. *(...) nigdy nie ma porażek ani zwycięstw ostatecznych, bo dzisiejsza porażka może być jutrzejszym zwycięstwem."
cajto pisze: ↑21 maja 2013, 19:06
Nie jest wstydem się potknąć, nie jest wstydem upaść na kolana - wstydem jest na nich pozostać.
Dobrego weekendu, współrejsowicze