
Zastanawiałam się, czy pisanie o takich rzeczach ma sens bo w sumie to są głupoty nikomu nie potrzebne, zwłaszcza mnie - ale jednak wątpliwość we mnie jest w tej kwestii i napiszę, ponownie opuszczając swoją strefę komfortu. Fx jest bagnem (moja prywatna opinia bez dowodów naukowych), i nie można tracić czujności a wpisów o dochodzeniu do swoich granic i ich testowaniu jest bardzo mało, niewiele osób głośno mówi o swoich słabościach. Ten wpis wyjątkowo jest bardzo osobisty i pełen złości.
Mój fx, Rejs do tej pory, wyglądał tak, płyniemy sobie w miarę swobodnie trasą 0. ale dopłynęłam do rozstajnych "dróg":

Wybór w tej chwili to:
1. dotychczasowa stratega, bez zmian i optymalizacji, Hesienberg-Pareto i tyle. Moja, zgodna z predyspozycjami, zarabiająca, wygodna i spokojna jak mięciutka rękawiczka.
2. nowy plan, który dojrzewa we mnie od wielu tygodni. Nowe instrumenty, powrót do AT, wskaźników. Mechaniczna gra, bez przyjemności.
Niestety wiem, że z dużym prawdopodobieństwem ten plan skończy się fiaskiem ale i tak spróbuję.
Opcje tu są dwie:
1. CO2 + Kawa + (dwie pary walutowe nie wykluczone),
2. sp500 + vix (volx) + (dwie pary walutowe nie wykluczone). Przy sp 500 się nie upieram, ale będzie to któryś z amerykańskich indeksów (o wiele bardziej lubiłam nasdaqa ale to się zobaczy).
A teraz o tych słabościach, bo w momencie odpalenia cud-mt4 (zwaną od tej pory po prostu - cudem), który póki co doprowadza mnie do emocji, Rejs wpłynął do drugiej odnogi.
I pojawiły się pierwsze schody

Przechodziłam przez skalp i przez dt do średniego i długiego terminu. Łatwo nie było ale to musiało się stać. Teraz, aby okiełznać ten cud, a konkretnie żeby wytestować mega fajne wskaźniki wróciłam to maleńkich interwałów. I to są te schody, dotykanie własnych słabości i granic. Bo to nie jest cierpliwe czekanie na konkretny moment wejścia dużą pozycją określony strategią i na długi czas co poprzedzone jest wielogodzinną analizą i zmusza do wystudzenia głowy, tylko wchodzenie na krótkich tfach, na podstawie bieżącej analizy - to jest dla mnie destrukcyjne. Dlaczego? Bo to MEGA przyjemność jest. Trafiony, trafiony, trafiony, trafiony.... Oczywiście, przyjdzie nie trafiony - i co wtedy? Jakiż banał to jest, wiadomo przecież co wtedy może się stać

Edek był śmieszkowy bo ta para mnie nie kręci, ale już u.try - tak. Pozycje (mikrusie eski) - otwarte na krótkim tf, ale w głowie wciąż cel jak z lt tylko przeniesiony do świata minut i godzin - PUŁAPKA!!!! Trafiony, trafiony i wiem, że z tym co wiem tej parze, tych trafionych będzie masa... więc czemu nie odpalić realnego konta i nie pograć naprawdę w ten sposób?

Czuję się jakbym właśnie spojrzała bardzo zaskakującej prawdzie w oczy, jakbym się cofnęła do początków swojego fx. Jak osoba początkująca, niestety z pełną świadomością z czym się wiąże konfrontacja z własnymi słabościami na fx bo już to wszystko przechodziłam przecież. I jakie to cholernie trudne. Ale póki co - trafiony, trafiony, trafiony - jest takie przyjemne.... Nie spodziewałam się, że po tylu latach mogę jeszcze poczuć tą złudną, piekielną przyjemność która odbiera profesjonalizm... A osoba z takimi potężnymi zadatkami na hazardzistę jak ja, musi tego unikać jak ognia, tej piekielnej przyjemności

Czemu piszę tak osobisty wpis? Bo wejść tu jest ponad 10 000. Niech 99,9% pomyśli "co za durna baba irytująco i infantylnie chrzani oczywistości i jakieś żałosne wynurzenia" ale może komuś te moje głupoty pomogą. I dlatego piszę choć jest to dla mnie trudne.
Zatem, drodzy współpasażerowie - wpływamy oto w odnogę nr 2. Łatwo nie będzie




Na marginesie, dokładnie tą rzekę mam przed oczami myśląc o moim dalszym planie na fx (zdjęcia są z netu: 1, 2 , 3 ). To jedno z najpiękniejszych miejsc w jakich byłam, przełom Tary w Czarnogórze, moje ukochane Bałkany. Najgłębszy kanion w Europie, jeden z najgłębszych na świecie. Niesamowite miejsce warte zobaczenia. Zatyka dech w piersiach, zostaje w głowie.
Płyniemy!

