@Anomalia
Oczywiście, że jest wolność. Ale wolność wolnością, a kapitan kapitanem. Tak trochę w temacie Widziałem ostatnio sytuację, która mnie wręcz zafascynowała. Obserwuję czasem dziewczynę, która spaceruje z dogiem argentyńskim. Widuję czasem inną dziewczynę, prowadzącą się z owczarkiem środkowoazjatyckim, który waży pewnie ze sto kilo, więc nie jest to jakaś sensacyjna sprawa może. Ale dog argentyński może nie jest tak wielki jak niemiecki, ale ma imponującą muskulaturę, był wykorzystywany do polowań na dziki i pumy, no i z powodzeniem do psich walk. Generalnie nie znosi innych psów, jest wpisany na listę ras agresywnych, nie znam się na tym, ale chyba powinien być wyprowadzany w kagańcu, słowem niebezpieczne bydlę. Zawsze wydawało mi się, ze przewodnikiem takiego psa powinien być krótko ostrzyżony pan z szerokim karkiem, dziewczyna zaś jest filigranowa, żeby nie powiedzieć eteryczna. Nurtowało mnie pytanie co się stanie w sytuacji kryzysowej, bo taka osoba nie jest w stanie takiego konia utrzymać, zwłaszcza, ze ubrany jest w zwykłą obrożę i cienką, taśmową smycz. No i moja ciekawość została zaspokojona. Generalnie gdy mijał ich jakiś inny pies, to argentyńczyk tylko przyjaźnie kręcił tyłkiem, ale któregoś dnia z naprzeciwka szedł prowadzony przez inną kobietę owczarek niemiecki który na jego widok wpadł w szał. No i w tej sytuacji w dogu zagrała krew przodków spod Buenos Aires, którzy w wolnych chwilach rozszarpywali dzika i naprawdę powiało grozą. Dziewczyna zaś ze stoickim spokojem wzięła go za obrożę, rzuciła zdecydowane "nawet o tym nie myśl" i... włożyła mu dłoń do pyska. Szok, nigdy nie widziałem takiej akcji. Psisko się natychmiast uspokoiło i zaczęło olewać szalejącego przeciwnika. Nie muszę chyba dodawać, że wilczurek w starciu z takim gladiatorem miałby mniejsze szanse niż danbo na zrobienie miliona baksów ze stówki. To tylko taka mała dygresja,żeby wreszcie wprowadzić tu jakiś normalny temat