Nim zgaszą światło...
- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Nim zgaszą światło...
Daruję sobie opowieść o początkach.
Nie ma w nich nic nadzwyczajnie oryginalnego, raczej podążanie szerokim gościńcem urojeń wprost do gospody Bankrutów. Na trasie pełno ludzi, ale każdy zmierza sam, tak jak sam śni, chodzi czy rozmyśla. Choć zapewne wielu, jak bohater tej noweli, podążą z bagażem zobowiązań, które z dnia na dzień stają się coraz większe.
Nie ma tu też wielkiego sensu odpowiadać na pytanie (retoryczne), czy dałoby się tego uniknąć. Życie i historia mają bezlitosną cechę wspólną - co się zdarzyło, jest nieodwracalne. Zmienić można tylko przyszłość. A właściwie teraźniejszość, bo przecież przyszłości jeszcze nie ma.
Bohater tej opowieści zdołał wyzerować 2 rachunki w przeciągu ostatniego miesiąca. I jeszcze jeden prawie rok temu. Pierwszy był najmniejszy, drugi największy, trzeci plasował się gdzieś po środku. W tej chwili jest na najlepszej drodze do wyzerowania czwartego, a trzy kolejne są w mniejszym bądź większym stopniu zagrożone.
Taki jest bilans otwarcia tego dziennika.
Nie ma w nich nic nadzwyczajnie oryginalnego, raczej podążanie szerokim gościńcem urojeń wprost do gospody Bankrutów. Na trasie pełno ludzi, ale każdy zmierza sam, tak jak sam śni, chodzi czy rozmyśla. Choć zapewne wielu, jak bohater tej noweli, podążą z bagażem zobowiązań, które z dnia na dzień stają się coraz większe.
Nie ma tu też wielkiego sensu odpowiadać na pytanie (retoryczne), czy dałoby się tego uniknąć. Życie i historia mają bezlitosną cechę wspólną - co się zdarzyło, jest nieodwracalne. Zmienić można tylko przyszłość. A właściwie teraźniejszość, bo przecież przyszłości jeszcze nie ma.
Bohater tej opowieści zdołał wyzerować 2 rachunki w przeciągu ostatniego miesiąca. I jeszcze jeden prawie rok temu. Pierwszy był najmniejszy, drugi największy, trzeci plasował się gdzieś po środku. W tej chwili jest na najlepszej drodze do wyzerowania czwartego, a trzy kolejne są w mniejszym bądź większym stopniu zagrożone.
Taki jest bilans otwarcia tego dziennika.
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...
Re: Nim zgaszą światło...
Podoba się. Czemu jeszcze trzy kolejne po czwartym?
- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Re: Nim zgaszą światło...
Tzw. presja psychiczna na niektórych ludzi wpływa mobilizująco, innych z kolei pogrąża w depresji bądź skłania do desperackich zachowań.
Bohater tej opowieści przez nieomal rok badał granice własnego poczucia komfortu. Oczywiście nie czynił tego zgodnie z wymogami naukowej precyzji i obiektywizmu. Raczej przy okazji. W ramach retrospekcji dokonał kilku spostrzeżeń, które dotyczyły jego osobiście:
- zdolność odroczenia nagrody jest poważnie zaburzona (czytaj: nie pozwalaj zyskom rosnąć);
- umiejętność pogodzenia się ze stratą jest uwikłana w patologiczne relacje z wyobraźnią (czytaj: pozwalaj stratom rosnąć w zgodzie z kwitnącą nadzieją);
- w sytuacji mocnego stresu, tj. gdy znika poczucie komfortu, destrukcji ulega zdolność podejmowania decyzji, a nawet kiedy decyzje następują, ich nielogiczność wystawia właściciela na niebezpieczeństwo;
- chciwość i strach zaburzają stosowanie teorii w praktyce (czytaj cierpliwość jest cnotą idealną i niezdobytą).
Jakie wnioski?
Bohater tej opowieści przez nieomal rok badał granice własnego poczucia komfortu. Oczywiście nie czynił tego zgodnie z wymogami naukowej precyzji i obiektywizmu. Raczej przy okazji. W ramach retrospekcji dokonał kilku spostrzeżeń, które dotyczyły jego osobiście:
- zdolność odroczenia nagrody jest poważnie zaburzona (czytaj: nie pozwalaj zyskom rosnąć);
- umiejętność pogodzenia się ze stratą jest uwikłana w patologiczne relacje z wyobraźnią (czytaj: pozwalaj stratom rosnąć w zgodzie z kwitnącą nadzieją);
- w sytuacji mocnego stresu, tj. gdy znika poczucie komfortu, destrukcji ulega zdolność podejmowania decyzji, a nawet kiedy decyzje następują, ich nielogiczność wystawia właściciela na niebezpieczeństwo;
- chciwość i strach zaburzają stosowanie teorii w praktyce (czytaj cierpliwość jest cnotą idealną i niezdobytą).
Jakie wnioski?
Ostatnio zmieniony 15 cze 2013, 15:24 przez zastapmnie, łącznie zmieniany 1 raz.
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...
- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Re: Nim zgaszą światło...
Są zagrożone. Jeden słabo, drugi mocniej, trzeci jeszcze mocniej ;-) Teoretycznie nie ma sytuacji bez wyjścia, ale nie zawsze korzystamy z drzwi, które można otworzyć...Stforex pisze:Podoba się. Czemu jeszcze trzy kolejne po czwartym?
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...
- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Re: Nim zgaszą światło...
Do wniosków dojdziemy niebawem. Najlepszą drogą do tego będzie podążanie za ścieżką pytań.
Czy jestem w stanie wyeliminować zagrożenia zewnętrzne, jakimi są decyzje finansowe i naturalne zdarzenia losowe sterujące ruchami rynków?
Odpowiedź wydaje się oczywista, ale dam głowę, że nie tylko bohater tego dziennika nazbyt często ulegał złudzeniu, że jego to nie dotyczy, albo on potrafi - za sprawą nieuświadamianego poczucia wyjątkowości - uniknąć zderzenia z walcem czasu.
Czy jestem w stanie wyeliminować zagrożenia wewnętrzne?
Rok praktyki skłania bohatera do pesymizmu i w tej materii. Emocje, bo o nich mowa, głównie duet strach-chciwość, są owocem najstarszych rejonów mózgu. Trudno oczekiwać, że uda się je wykluczyć z procesu decyzyjnego.
Czy wobec tego należałoby odejść ze spuszczoną głowa i zająć się sprawami, które leżą w naszym zasięgu? To całkiem dobry pomysł. Życie jest pełne możliwości i szkoda ograniczać się tylko do jednej działki, szczególnie gdy regularnie doświadczamy na jej polu niepowodzeń...
Ale ale, czy aby nie nazbyt pochopnie ulegamy widmu porażki? Możliwe, że zadajemy źle sformułowane pytania.
Spróbujmy więc inaczej:
Czy jestem w stanie ograniczyć zagrożenia płynące z zewnątrz i z wewnątrz?
Słowo ograniczyć zrobiło dużą karierę w świecie nauki. Od tego zaczyna się sprawdzanie teorii - określanie jej ram, a więc ograniczanie jej oddziaływania do coraz bardziej ściślej wymierzonych granic. Tam, gdzie się sprawdza, mówimy, ze teoria działa, ma scenariusz na daną sytuację. Na pozostałym obszarze panują ciemności i lepiej nie zapuszczać się tam bez wsparcia, latarki i dużego kija.
Czy jestem w stanie wyeliminować zagrożenia zewnętrzne, jakimi są decyzje finansowe i naturalne zdarzenia losowe sterujące ruchami rynków?
Odpowiedź wydaje się oczywista, ale dam głowę, że nie tylko bohater tego dziennika nazbyt często ulegał złudzeniu, że jego to nie dotyczy, albo on potrafi - za sprawą nieuświadamianego poczucia wyjątkowości - uniknąć zderzenia z walcem czasu.
Czy jestem w stanie wyeliminować zagrożenia wewnętrzne?
Rok praktyki skłania bohatera do pesymizmu i w tej materii. Emocje, bo o nich mowa, głównie duet strach-chciwość, są owocem najstarszych rejonów mózgu. Trudno oczekiwać, że uda się je wykluczyć z procesu decyzyjnego.
Czy wobec tego należałoby odejść ze spuszczoną głowa i zająć się sprawami, które leżą w naszym zasięgu? To całkiem dobry pomysł. Życie jest pełne możliwości i szkoda ograniczać się tylko do jednej działki, szczególnie gdy regularnie doświadczamy na jej polu niepowodzeń...
Ale ale, czy aby nie nazbyt pochopnie ulegamy widmu porażki? Możliwe, że zadajemy źle sformułowane pytania.
Spróbujmy więc inaczej:
Czy jestem w stanie ograniczyć zagrożenia płynące z zewnątrz i z wewnątrz?
Słowo ograniczyć zrobiło dużą karierę w świecie nauki. Od tego zaczyna się sprawdzanie teorii - określanie jej ram, a więc ograniczanie jej oddziaływania do coraz bardziej ściślej wymierzonych granic. Tam, gdzie się sprawdza, mówimy, ze teoria działa, ma scenariusz na daną sytuację. Na pozostałym obszarze panują ciemności i lepiej nie zapuszczać się tam bez wsparcia, latarki i dużego kija.
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...
Re: Nim zgaszą światło...
Nie za dużo tych rachunków? 3 poczucia zagrożenia, 3 problemy na jednej głowie, 3 decyzje do pomyłki.Są zagrożone. Jeden słabo, drugi mocniej, trzeci jeszcze mocniej
Może spróbuj do każdego z rachunków napisać życiową historię. No wiesz. Taka metafora. "Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle"... Wtedy znajdziesz rozwiązanie i kontr-metaforą wrócisz do źródła.
Mam nadzieję, że dziennik Ci się rozwinie

I to jest bardzo dobre pytanieCzy jestem w stanie ograniczyć zagrożenia płynące z zewnątrz i z wewnątrz?

- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Re: Nim zgaszą światło...
Nie będę żadnym odkrywcą, gdy w odpowiedzi na pytanie - w jaki sposób ograniczyć zagrożenia wymienię te, które wymieniane są najczęściej:
- nie przekraczać ekspozycji;
- zabezpieczać się przed stratami, które grożą wyeliminowaniem z gry;
- nie łapać każdej okazji, a tylko te, których współczynnik ryzyka straty do potencjalnego zysku jest korzystny dla tego drugiego elementu i to przynajmniej w proporcji 3:1.
Czynnik pierwszy dotyczy wielkości otwartych pozycji w stosunku do posiadanego depozytu. Jak określić prawidłową miarę? Dopasowując najczarniejszy scenariusz do posiadanych środków.
Formą rozwinięcia punktu pierwszego jest punkt drugi, czyli zabezpieczenie przed stratami. Nie trzeba bowiem ryzykować całym depozytem każdorazowo wchodząc w rynek. Generalnie przyjmuje się, że Im większa otwarta pozycja, tym bliżej winno być postawione zlecenie zamykające stop-loss - lub zlecenie przeciwstawne.
Z racji specyfiki rynku Forex, gdzie kurs każdej pary walut ma tendencje do fluktuacji ruchu cen, czyli korekty wzrostów lub spadków, niektórzy stosują uśrednianie jako formę zabezpieczania stratnych pozycji. Ta forma nie gwarantuje jednak uniknięcia bankructwa, jeśli zastosujemy ją w sprzeczności z punktem pierwszym. Należy więc przed otwarciem pierwszej pozycji, określić czy starczy nam kapitału na uśrednianie stratnych pozycji w wypadku urzeczywistnienia się najczarniejszego scenariusza.
- nie przekraczać ekspozycji;
- zabezpieczać się przed stratami, które grożą wyeliminowaniem z gry;
- nie łapać każdej okazji, a tylko te, których współczynnik ryzyka straty do potencjalnego zysku jest korzystny dla tego drugiego elementu i to przynajmniej w proporcji 3:1.
Czynnik pierwszy dotyczy wielkości otwartych pozycji w stosunku do posiadanego depozytu. Jak określić prawidłową miarę? Dopasowując najczarniejszy scenariusz do posiadanych środków.
Formą rozwinięcia punktu pierwszego jest punkt drugi, czyli zabezpieczenie przed stratami. Nie trzeba bowiem ryzykować całym depozytem każdorazowo wchodząc w rynek. Generalnie przyjmuje się, że Im większa otwarta pozycja, tym bliżej winno być postawione zlecenie zamykające stop-loss - lub zlecenie przeciwstawne.
Z racji specyfiki rynku Forex, gdzie kurs każdej pary walut ma tendencje do fluktuacji ruchu cen, czyli korekty wzrostów lub spadków, niektórzy stosują uśrednianie jako formę zabezpieczania stratnych pozycji. Ta forma nie gwarantuje jednak uniknięcia bankructwa, jeśli zastosujemy ją w sprzeczności z punktem pierwszym. Należy więc przed otwarciem pierwszej pozycji, określić czy starczy nam kapitału na uśrednianie stratnych pozycji w wypadku urzeczywistnienia się najczarniejszego scenariusza.
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...
- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Re: Nim zgaszą światło...
Cztery, Drogi Panie, cztery!Stforex pisze: Nie za dużo tych rachunków? 3 poczucia zagrożenia, 3 problemy na jednej głowie, 3 decyzje do pomyłki.
Może spróbuj do każdego z rachunków napisać życiową historię. No wiesz. Taka metafora. "Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle"... Wtedy znajdziesz rozwiązanie i kontr-metaforą wrócisz do źródła.

Ale masz rację. Granie na kilku rachunkach mocno rozprasza. Niestety bohater postanowił skorzystać z pewnej promocji ograniczonej czasowo i zapewne nie zrezygnuje z tego, co już zaczął, póki go nie poniosą albo nie wyczołga się na słońce...
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...
- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Re: Nim zgaszą światło...
Ponieważ nasz bohater uznał, że jest w stanie jedynie ograniczyć zagrożenia, a przypadłości emocjonalno-psychiczne są zbyt mocno w nim zakorzenione, by je wytępił albo chociaż odizolował, jego wnioski będą siłą rzeczy sprofilowane do niego samego...
Co my tu mamy: strach, chciwość, niecierpliwość. A wszystkie powiązane ze sobą jak rodzeni bracia. I każde generuje to poczucie dyskomfortu, które każe zamykać pozycje zyskowne, przetrzymywać pozycje stratne i zbyt często wchodzić w rynek, zazwyczaj gdy kurs jest zawieszony między obszarami nazywanymi potocznie oporem lub wsparciem.
Człowiek stojący z boku, np bohater po operacji trepanacji czaszki, rzekłby w tym momencie: puknij się w głowę - z takim bagażem obciążeń zmykaj stąd, póki jeszcze masz gacie na tyłku.
Niestety, kolejną przypadłością bohatera tej noweli, jest brak środków na operację mózgu i jego nieumiejętność pogodzenia się z losem, nim nie udowodni, że ma rację lub nim rzeczywistość nie złamie w nim pewnego - zazwyczaj nazbyt idealnego - konceptu. Jest więc upartym. Nikogo pewnie nie zdziwi, że ta upartość często okazuje się dla niego bolesna.
Tutaj trzeba nadmienić jeszcze jedną bardzo istotną informację. Szalenie ważną. Bohater naszej noweli nie lubi zamykać pozycji ze stratą...
Co my tu mamy: strach, chciwość, niecierpliwość. A wszystkie powiązane ze sobą jak rodzeni bracia. I każde generuje to poczucie dyskomfortu, które każe zamykać pozycje zyskowne, przetrzymywać pozycje stratne i zbyt często wchodzić w rynek, zazwyczaj gdy kurs jest zawieszony między obszarami nazywanymi potocznie oporem lub wsparciem.
Człowiek stojący z boku, np bohater po operacji trepanacji czaszki, rzekłby w tym momencie: puknij się w głowę - z takim bagażem obciążeń zmykaj stąd, póki jeszcze masz gacie na tyłku.
Niestety, kolejną przypadłością bohatera tej noweli, jest brak środków na operację mózgu i jego nieumiejętność pogodzenia się z losem, nim nie udowodni, że ma rację lub nim rzeczywistość nie złamie w nim pewnego - zazwyczaj nazbyt idealnego - konceptu. Jest więc upartym. Nikogo pewnie nie zdziwi, że ta upartość często okazuje się dla niego bolesna.
Tutaj trzeba nadmienić jeszcze jedną bardzo istotną informację. Szalenie ważną. Bohater naszej noweli nie lubi zamykać pozycji ze stratą...
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...
- zastapmnie
- Pasjonat
- Posty: 1195
- Rejestracja: 04 cze 2012, 23:17
Re: Nim zgaszą światło...
Tym niemniej jego podejście do strat stopniowo ewoluuje z orientacji ortodoksyjnej ku nieco bardziej umiarkowanej.
Wcześniej w ogóle nie zamykał pozycji stratnych, póki nie był ku temu zmuszony widem margin calla lub póki margin call nie zrobił tego za niego. Tu pewna porada dla osób początkujących - kiedy zastanawiasz się, czy zamknięcie pozycji ze stratą nie będzie dla Ciebie w jakiś sposób przykre, wyobraź sobie, jak bardzo bolesne stanie się zamknięcie konta z powodu braku środków.
Z perspektywy czasu bohater żałuje niezmiernie tych momentów, kiedy zamiast pogodzić się ze strata 30 złotych, musiał jakoś przeżyć stratę 100 razy większą.
Gdyby to go jeszcze nauczyło rozumu...
Wszak zamykanie stratnych pozycji to nie tylko dowód przyznania się do błędu i akceptacja reguł rynku, gdzie ryzyko istnieje jak najbardziej realnie. To także gotowość przyznania, że na tej akurat decyzji nie kończy się działanie. Przeciwnie! - decyzja o zamknięciu stratnej pozycji umożliwia skupienie uwagi na poszukiwaniu kolejnych okazji do zysku. To odblokowanie potencjału, a także zachowanie środków, które mogą zostać pomnożone przy następnej okazji zamiast ulegać stopniowej anihilacji...
Ach, gdyby jeszcze uczył się na własnych błędach, skoro na cudzych nie potrafi...
Wcześniej w ogóle nie zamykał pozycji stratnych, póki nie był ku temu zmuszony widem margin calla lub póki margin call nie zrobił tego za niego. Tu pewna porada dla osób początkujących - kiedy zastanawiasz się, czy zamknięcie pozycji ze stratą nie będzie dla Ciebie w jakiś sposób przykre, wyobraź sobie, jak bardzo bolesne stanie się zamknięcie konta z powodu braku środków.
Z perspektywy czasu bohater żałuje niezmiernie tych momentów, kiedy zamiast pogodzić się ze strata 30 złotych, musiał jakoś przeżyć stratę 100 razy większą.
Gdyby to go jeszcze nauczyło rozumu...
Wszak zamykanie stratnych pozycji to nie tylko dowód przyznania się do błędu i akceptacja reguł rynku, gdzie ryzyko istnieje jak najbardziej realnie. To także gotowość przyznania, że na tej akurat decyzji nie kończy się działanie. Przeciwnie! - decyzja o zamknięciu stratnej pozycji umożliwia skupienie uwagi na poszukiwaniu kolejnych okazji do zysku. To odblokowanie potencjału, a także zachowanie środków, które mogą zostać pomnożone przy następnej okazji zamiast ulegać stopniowej anihilacji...
Ach, gdyby jeszcze uczył się na własnych błędach, skoro na cudzych nie potrafi...
Staram się przetrzymywać straty i ciąć zyski, bo tak podobno robi większość, która przecież nie może się mylić...