Nikt już nie chce słuchać płomiennych przemówień Baracka Obamy o wiarygodności kredytowej USA. Świat oczekuje od prezydenta działań, które nie pozwolą Ameryce pociągnąć globalnej gospodarki w przepaść.
Zbyt duży, żeby upaść – to hasło wymyślone na użytek największych amerykańskich instytucji finansowych w ostatnich latach zrobiło oszałamiającą karierę. Zaczęło być traktowane jak polisa ubezpieczeniowa na czas kryzysu. W taki sposób o swoim bezpieczeństwie zaczęły myśleć nie tylko banki komercyjne, ale również banki inwestycyjne, zwane tłustymi kotami z Wall Street, władze monetarne, wreszcie europejscy i amerykańscy politycy. Dlatego Barack Obama i republikańska opozycja przez ostatnie miesiące tak beztrosko przeciągali linę w zabawie kto kogo, zanim zgodzili się na podniesienie limitu zadłużania największej gospodarki świata.
Z dobrego samopoczucia Obamę wyprowadzili dopiero inwestorzy, gdy na wieść o jego pozornym tryumfie rzucili się do wyprzedaży akcji na skalę niespotykaną od upadku Lehman Brothers. Swoje dołożył Jonh Chambers, szef agencji ratingowej Standard & Poor’s, który nie bacząc na polityczne koszty decyzji, obniżył rating Stanów Zjednoczonych.
Bez względu na jej realne konsekwencje (noblista Paul Krugman oświadczył, że może Stany nie są już tak wiarygodne jak kiedyś, ale ciągle bardziej wiarygodne niż jakakolwiek agencja ratingowa), S&P wprost potwierdziła, że Ameryka pod rządami Baracka Obamy jest na najlepszej drodze, by ponownie pogrążyć się w recesji i pociągnąć za sobą świat.
http://biznes.onet.pl/koniec-bajki,1849 ... rasa-detal
Pozdrawiam.