USA coraz bardziej przypominają mi starożytny Rzym. Wydaje się, że popełniają te same grzechy, które doprowadziły do upadku jedno z najwspanialszych imperiów ludzi.
Od jakiegoś czasu pieniądz amerykański jest stopniowo psuty. Cesarze zwiększali udział metali nieszlachetnych w srebrnym pieniądzu. Co spowodowało spadek wartości pieniądza i zaufania do niego.
Obecnie, pierw rezygnacja ze standardu złota następnie QE i dodruk. Pokryciem dolara są obecnie wiara rynków, rozliczenia dolarowe na surowcach i rezerwy walutowe Chin oraz Japonii.
Podboje. Z chwilą kiedy Rzym przestał podbijać, zaczął upadać. Wiązało się to z brakiem napływu ziem i łupów do imperium. Prawdopodobnie zmalała również mobilizacja społeczeństw wchodzących w skład imperium i morale armii. USA toczyło w ciągu ostatnich 10 lat dwa konflikty. Jeden dotyczył z pewnością ropy, a drugi? Prawdopodobnie zabezpieczenia swoich pozycji w obrębie Kaukazu i bliskiego wschodu, jako że Pakistan jest niestabilnym sojusznikiem.
Przepych i korupcja. Imperium u schyłku swego istnienia było przeżarte korupcją i słabe wewnętrznie. Egzekwowanie prawa stało się przywilejem bogatych, którzy sami byli coraz silniejsi i bezkarni - kwitła też samopomoc.
Co do USA, to wystarczy wspomnieć wyczyny finansistów, przemieszanie stanowisk w administracji i prywatnym sektorze finansowym oraz ukręcenie łba dochodzeniom w sprawie kryzysu 2008. W 2001 roku, boom internetowy i stworzenie bańki również uszło wszystkim na sucho. Zaliczam tutaj także znoszenie i obniżanie podatków dla najbogatszych.
Siły odśrodkowe. Cesarstwo było szarpane przez barbarzyńców od zewnątrz, ale też rozrywane przez narody od wewnątrz. Do tego dochodzą rozgrywki polityczne w samym Rzymie i osłabianie władzy cesarza. Ostatecznie podział Imperium przypieczętował los zachodniej części. Co ciekawe, potrzeba było 1000 lat, aby upadła także część wschodnia...
W USA sił odśrodkowych jeszcze nie dostrzegam, lecz podejrzewam, że mogą powoli zacząć występować. Po pierwsze może się pojawić pytanie, czy podział z czasów wojny secesyjnej i jego źródło zniknęły całkowicie. Po drugie, narastają problemy związane z rządem federalnym. Postępujące zadłużenie, centralizacja i fiskalizacja federacji może spowodować reakcję obronną poszczególnych stanów. Należy pamiętać, że USA nie są monolitem. Składają się ze stanów o różnej wielkości, liczbie ludności, gęstości zaludnienia i strukturze gospodarki.
Co na 2012 rok?
Sądzę, że będziemy obserwowali początek schyłku USA. Czy akurat w 2012 r.? Niekoniecznie, to jest raczej proces na kilka dekad, jednakże co może się na tym polu wydarzyć:
1. Konflikt z Iranem.
USA i Talibowie mają siąść do rozmów pokojowych. USA już jakiś czas temu zorientowały się, że koszty tej wojny przekraczają możliwe zyski, stąd ISAF i 50 państw na usługach amerykańskiego dowództwa. Koszty zostały rozłożone. Kiedy Amerykanie zaczną uwalniać swój potencjał militarny i zabezpieczą sobie pozycję w Afganistanie przyjdzie pora na Iran. Jeśli Saddama zaatakowali z powodu pretekstu, to nie wierzę, że Iran oszczędzą. Ahmedineżad poczuł się zbyt pewnie na bliskim wschodzi i zaczął zbytnio podskakiwać. Amerykanie prawdopodobnie zechcą go utrącić z dwóch powodów - zbrojenia (prace nad wzbogacaniem plutonu oraz programy rakietowe), a także ropa, której Iran jest wielkim producentem. Ktoś może powiedzieć, że Chiny i Rosja staną za Iranem. Oczywiście! Sprzedając mu nielegalnymi kanałami broń za ropę. Im wojna również jest na rękę. Jeśli nie będą blokowali USA w ONZ, to pewnie zażądają udziału w "programie stabilizacji". Chiny, które desperacko potrzebują ropy, z pewnością nie są zadowolone z hucpy w cieśninie Ormuz i niepewności w tym regionie.
2. Dolar dolar i jeszcze raz dolar?
Europa, wielki sojusznik USA jest jednocześnie ich konkurentem gospodarczym. Wojna walutowa jest jak najbardziej realna i możliwa. Same Chiny i sama Europa prawdopodobnie nie są w stanie zagrozić dominacji USA, ale razem...kto wie? Jakiś czas temu krążył pomysł, żeby stworzyć giełdę ropy funkcjonującą w Euro zamiast dolara. Jedynym i to bardzo poważnym problemem Chin są 2 biliony (ang. trillion) dolarów w rezerwach walutowych. Szybkie pozbycie się takiej ilości dolarów jest chyba niemożliwe i naraziło by Chiny na ogromne straty. Jednakże zaczną oni "cichaczem" i na raty pozbywać się tych rezerw , żeby sprowadzić je do sensowniejszego poziomu. To może oznaczać nieznaczny wzrost podaży dolara na rynku walutowym i jego słabnięcie w 2012 roku.
Rozmowy Chin z Japonią o wykluczeniu dolara z rozliczeń pomiędzy tymi krajami może być dopiero początkiem działań Chin zmierzających do osłabienia pozycji dolara i USA w Azji i wzmocnienia własnej waluty. Jeśli Europa zechce się do tego przyłączyć, to za kilka-kilkanaście lat możemy patrzeć na dolara jako na trzecią światową walutę, gdzie pierwsze dwa miejsca to będzie Euro i Juan.
3. Problemy wewnętrzne USA.
W tym momencie widzę kilka:
- zadłużenie sięgające 100% PKB i rozrost biurokracji,
- wzrost bezrobocia z 4% do 10% i wprowadzanie pakietów socjalnych,
- ucieczka produkcji do Azji (Chiny, Malezja, Indonezja, Kambodża, Wietnam...)
- wzmocnienie pozycji firm finansowych odpowiedzialnych za kryzys w 2008 roku
Pierwsze trzy problemy to czynniki rozmontowujące budżet i wzajemnie się zapętlające. Zwłaszcza wzrost bezrobocia, wprowadzanie pakietów socjalnych, wzrost zadłużenia i jeszcze większy wzrost zadłużenia...
Wzmocnienie firm odpowiedzialnych za kryzys (m.in. JP Morgan) i brak konsekwencji daje zielone światło do dalszego drenowania gospodarki przez sprzedawców marzeń.
Zadłużeniem USA na razie nikt się nie przejmuje, bo strach pomyśleć co by było, gdyby uznać USA za kraj na skraju bankructwa. Chyba nikt w sektorze finansowym nie chce dopuścić takiej myśli, a jeśli już przejdzie mu to przez głowę, to stara się to skrzętnie zakamuflować tzw. "poker face". Ale przyjdzie taki moment, że muzyka przestanie grać i jeden siądzie na krześle, drugi na taborecie, a trzeci dupnie o podłogę. Jak to mówią - ostatni gasi światło... no chyba że elektrownia prąd wyłączy. Szczerze powiedziawszy, wątpię, żeby dług USA w tym roku dał się nam we znaki, bo dla Chin jeszcze jest za wcześnie na radzenie sobie z tym problemem i jeśli coś się zacznie dziać, to ogień zostanie zasypany pieniędzmi... znowu
.
Parę słów o Europie?
Toż jest to państwo w fazie nurkowania. Celowo piszę "państwo" i nie jest to "Korwinowska propaganda". Europa jest federacją i to mało demokratyczną. Rządzący jednak mają jeden, silny powód, żeby się starać. Będą się bali "wiosny ludów". Europa wyjdzie z problemów, być może przy pomocy Chin, wzmocniona. Prawdopodobnie zostaną przeprowadzone niezbędne reformy, a małe kraje skupią się jeszcze bardziej w okół Niemiec i Francji. Jedynie UK będzie trzymała się na uboczu, ale z UE na pewno nie wyjdzie. Problem polega na tym, że w globalnym świecie nie ma miejsca dla małych graczy. Sądzę raczej, że "fochy" UK wynikają ze zbyt małego wpływu na kurs "27-ki".
Można powiedzieć, że Europa chyli się ku demograficznemu upadkowi. To jeszcze nie jest duży problem ani nieodwracalny problem, ale problem jest.
Europa powinna wreszcie zrozumieć, że Afrykę trzeba znów skolonizować. Znów zanieść tam światłość, technologię i kapitał. Chińczycy są pierwsi, ale miejsca na podium jeszcze dwa wolne.
Polska?
Ech, cóż można powiedzieć po Polsce. Ciągniemy się za falą, na której płynie bogatsza Europa. Pewnie ich dogonimy, jak się przewrócą i przytopią. Jednak marne to dla nas pocieszenie. Mam wrażenie, że rządzący Polską są coraz głupsi i bardziej leniwi. Problemem jest niż demograficzny i dług budżetowy. Pan Rostowski staje na głowie żeby tylko nie przyznać, że jesteśmy w bagnie. A co zrobili, żeby poprawić los rodzin? Znoszą ulgę prorodzinną. To jest właśnie polskie radzenie sobie z problemami. Jeśli chodzi o walutę, to nasz eksport ma teraz wielką szansę po dwakroć - Polska waluta jest tania, polskie produkty są tanie i jednocześnie niezłej jakości. W najbliższym roku Polska powinna zrobić wszystko, żeby wypromować swój eksport i zwiększyć produkcję. A co zrobi? Pewnie nic, zaraz się znajdzie milion pilnych spraw "co kto powiedział" i "kiedy na jakim szczycie nic nie osiągniemy", a na te ważne nigdy nie ma czasu.
Jeśli chodzi o przepływy kapitału, to wciąż jesteśmy murzynami Europy (inwestycje zagraniczne do nas spłyną) i mamy wysokie stopy procentowe (carry trade, rentowne walory w PLN). Dlatego popyt na złotówkę powinien wzrastać, co pewnie będzie widoczne w II poł. roku.
Pozdrawiam i mnóstwa pipsów życzę!