MR. D part III
Re: MR. D part III
O jej nie zamierzam się przepychać...
Jak to wyliczyłeś, że byłem w plecy? To jak za akcjami wynik jest wtedy kiedy składasz dyspozycje sprzedaży. Liczy sie tylko to co jest w PIT na koniec roku. To jak to wyglądało w trakcie nie ma żadnego znaczenia.
Długo by pisać, banki, instytucje finansowe mają tyle kapitału, że przetrzymują wszystko trzymając się fundamentów. Dlatego oni zarabiają.
Nie potrzebuje w tym dzienniku hejtu. Na razie to jakaś dziwna forma krytyki.
Jestem bardzo ciekaw twoich wyników, bo skoro krytykujesz moje to znaczy, że masz znacznie lepsze.
Ponawiam prośbę o wklejenie wyników.
Jak to wyliczyłeś, że byłem w plecy? To jak za akcjami wynik jest wtedy kiedy składasz dyspozycje sprzedaży. Liczy sie tylko to co jest w PIT na koniec roku. To jak to wyglądało w trakcie nie ma żadnego znaczenia.
Długo by pisać, banki, instytucje finansowe mają tyle kapitału, że przetrzymują wszystko trzymając się fundamentów. Dlatego oni zarabiają.
Nie potrzebuje w tym dzienniku hejtu. Na razie to jakaś dziwna forma krytyki.
Jestem bardzo ciekaw twoich wyników, bo skoro krytykujesz moje to znaczy, że masz znacznie lepsze.
Ponawiam prośbę o wklejenie wyników.
Ostatnio zmieniony 09 maja 2017, 12:04 przez MR. D, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: MR. D part III
Wrzody na żołądku nie mogą się mylić. To czyste kasyno IMHO.
Prawdziwa głupota zawsze pokona sztuczną inteligencję
-
- Maniak
- Posty: 1607
- Rejestracja: 21 sie 2014, 08:51
Re: MR. D part III
Więc prowadź to tak, jak prowadzi się kasyno.T-REX pisze:Wrzody na żołądku nie mogą się mylić. To czyste kasyno IMHO.
Re: MR. D part III
Być może ;-)T-REX pisze:Wrzody na żołądku nie mogą się mylić. To czyste kasyno IMHO.
Czas pokaże...
Wypracowałem pewien model, który według mnie przez 3 ostatnie lata się sprawdził. Fundamenty są moim przewodnikiem a zarządzanie wielkościami pozycji pozwala mi przetrwać a że boli no cóż lepiej iść na łatwiznę i zrealizować stratę czy przetrzymać korektę ?
Ja nikogo na tym forum nie pouczam. Nie udzielam się w innych wątkach. Robię swoje i pokazuje efekty. Tym bardziej jestem zdziwiony, że ktoś mnie atakuje...
-
- Gaduła
- Posty: 230
- Rejestracja: 21 paź 2012, 20:56
Re: MR. D part III
Czas zweryfikuje, moim zdaniem większy pożytek byłby gdybyś wpłacił na niepełnosprawne dzieci.MR. D pisze:O jej nie zamierzam się przepychać...
Jak to wyliczyłeś, że byłem w plecy? To jak za akcjami wynik jest wtedy kiedy składasz dyspozycje sprzedaży. Liczy sie tylko to co jest w PIT na koniec roku. To jak to wygladało w trakcie nie ma żadnego znaczenia. My
Jak kupujesz akcje, i cena spadła niżej niż kupiłeś to nie ważne co zrobisz, masz stratę, i nie ważne że nie zaksięgowane.
a skąd taka pewność?:DDługo by pisać, banki, instytucje finansowe mają tyle kapitału, że przetrzymują wszystko trzymając się fundamentów. Dlatego oni zarabiają.
Już nie mieszam i nie miałem na celu atakować, po prostu byłem ciekawy podejścia, mimo odmiennego zdania, życzę powodzenia
Re: MR. D part III
To co kto robi ze swoimi pieniędzmi to jego sprawa i zgadzam się, że wpłacenie na niepełnosprawne dzieci jest o wiele bardziej szczytnym celem niż zakup nowego samochodu, zegarka itp.fx-emery92 pisze:Czas zweryfikuje, moim zdaniem większy pożytek byłby gdybyś wpłacił na niepełnosprawne dzieci.MR. D pisze:O jej nie zamierzam się przepychać...
Jak to wyliczyłeś, że byłem w plecy? To jak za akcjami wynik jest wtedy kiedy składasz dyspozycje sprzedaży. Liczy sie tylko to co jest w PIT na koniec roku. To jak to wygladało w trakcie nie ma żadnego znaczenia. My
Nie zależy mi na kasie i robię to hobbistycznie a zysk jest dla mnie tylko satysfakcją, że pomimo przeciwności poradziłem sobie w tak niesprzyjającym otoczeniu dlatego przekonałeś mnie. Obiecuje, że 10% tegorocznego zysku przekaże na cele charytatywne. To być może nie wiele, ale jeśli każdy przekaże 10% to zrobi się bardzo, bardzo dużo ;-)
powodzenia ;-)
Re: MR. D part III
MR.D odniosłem to raczej do własnych doświadczeń, napisałeś o nerwach, poczułem że znam temat. Wolę mieć zrealizowaną małą stratę i spać spokojnie, niż brać tabletki i liczyć na szczęście. Ale oczywiście każdy z nas sam niesie własny krzyż więc już się nie wpieprzam.
Prawdziwa głupota zawsze pokona sztuczną inteligencję
-
- Gaduła
- Posty: 230
- Rejestracja: 21 paź 2012, 20:56
Re: MR. D part III
Dokładnie tak.T-REX pisze:MR.D odniosłem to raczej do własnych doświadczeń, napisałeś o nerwach, poczułem że znam temat. Wolę mieć zrealizowaną małą stratę i spać spokojnie, niż brać tabletki i liczyć na szczęście. Ale oczywiście każdy z nas sam niesie własny krzyż więc już się nie wpieprzam.
Ja już ze 2lata biore inhibitory pompy protonowej itp Tak samo choroby układu sercowego, w 95% są wywoływane przez stres.
Lepszy i zdrowszy jest trading bez emocji (emocjonalne powinny być tylko czarne łabędzie)
Re: MR. D part III
Mały update Alior..
Wykorzystane odprężenie po wyborach we Francji plus dołek na surowcach.
Wykorzystane odprężenie po wyborach we Francji plus dołek na surowcach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Re: MR. D part III
Wrzucę kilka swoich luźnych przemyśleń.MR. D pisze: Co ciekawe jak traciłem na forexie to wierzyłem, że da się na nim zarobić a jak na nim zarabiam to wiem, że zarobić się na nim nie da
Ja bym to nazwał inaczej: czy zarobi się czy straci i tak zostanie się psychicznie wydymanym.
Różnica jest taka, że na początku wydaje się, że przyjdzie moment "przejścia na wyższy level, gdzie nie dymają".
"Na wyższym levelu" okazuje się, że stres i niepewność jest taka sama, tyle że jakoś się płynie zamiast tonąć.
Ale przychodzi piątek późnym wieczorem i człowiek ma ochotę zachlać się w trupa, żeby tylko zresetować niepewność i stres z całego tygodnia.
Po którymś takim razie wiadome zaczyna być, że cena w czasie, którą się za to zapłaci, zdecydowanie przewyższy zyski finansowe (o ile jakiekolwiek będą). Później jeszcze przez jakiś czas widzi się światło w tunelu.Że to tylko kolejny level przy dochodzeniu do optimum. Ale żadnego optimum nie będzie i nie może być ze względu na naturę tego co się robi.
Ze względu na brak możliwości kontroli nad wartością oczekiwaną.
Nie da się normalnie funkcjonować potrzebując pieniędzy do życia, a przy tym non stop żyć ze świadomością, że "kiedy będzie to będzie".
Mentalnie ciężko jest o tym zapomnieć przez długie lata. Te nerwy i ciągłe działanie w ekstremalnych sytuacjach sprawiają, że prawie każde inne zajęcie wydaje się strasznie wolne i nieefektywne (piszę o standardowej robocie na etacie).MR. D pisze: Postaram się w tym dzienniku skutecznie zniechęcać Was do gry na forexie bo naprawdę szkoda czasu, nerwów, pieniędzy i zachodu dla niemal pewnego bankructwa z bardzo nikłą szansą na zysk.
Myślę, że dobrze wiesz, że nie da się tu nikogo zniechęcić czy zachęcić. Gdyby w tej grze chodziło o racjonalne podejście to prawie nikogo na tym forum by nie było. Racjonalnie ok. 80% traci, pewnie mniej niż 1% ma powtarzalność w pozytywnych rezultatach na dużej próbce transakcji.
Patrząc na to z boku, gdybym był osobą nową, wchodzącą i świadomie oceniająca ryzyko, to nie da się nie dojść do wniosku, że jeżeli nie zdarzy się cud, to będzie się kolejnym przegranym dawcą. Ludzie jednak chcą marzyć, że teraz będzie inaczej, lepiej. I to dotyczy każdego etapu siedzenia w tym.
Ja mam tylko jedno ogólne przemyślenie dot. całego tego forum - a może szerzej - całego tego biznesu.MR. D pisze:Zapraszam Wszystkich do komentowania, zadawania pytań i publikowania przemyśleń ;-)
Przez forum przewinęło się ~20k osób. Załóżmy, 0,1% stale zarabia, czyli 20 osób.
Przez tyle czasu nie przewinęło się tu żadne success story z prawdziwego zdarzenia. Kogoś, kto realnie doszedł od zera do milionera, albo przyszedł z sensowną kasą i miesiąc w miesiąc pokazywał, że da się z tego wypłacać pensje, dla których warto rzucić wszystko inne i poświęcać swoje życie *. Mówię tu oczywiście o udokumentowanych rachunkach podłączonych przez kilka lat pod myfxbook, a nie o mistrzach screenshotów albo panach "dzisiaj pokazuje 100%, a jutro ukrywam rachunek albo usuwam".
Gdzie nie ma nieustannej walki z rynkiem o przetrwanie, ale jest spokój i luz jak w każdej robocie, gdzie profesjonalista robi swoje jak co dzień.
Wg mnie właśnie brak kilku takich success story sprawia, że cała ta branża zaczyna podumierać, szczególnie merytorycznie. A po forach błąkają się w znacznej mierze demowcy i mikrolotowcy wierzący, że ich droga będzie inna. Nie można w nieskończoność rozmawiać o Yeti, nie widząc Yeti.
* Jedynym poważnym zawodnikiem który był najbliżej tego, i którego dane mi było obserwować był Wuza.
Jak na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma,
to pod koniec listopada pada albo nie pada.
to pod koniec listopada pada albo nie pada.